Nastroje na warszawskiej giełdzie są coraz gorsze. Trudno się temu dziwić. Sytuacja w gospodarce wydaje się dramatyczna. Minister finansów sam ze sobą ściga się w obniżaniu prognoz dotyczących podstawowych wskaźników makro. Zbliżają się wakacje, jednak nikt nie wspomina o summer rally, tylko o wyjazdach inwestorów na urlopy. Po powrocie postraszą ich wyborami.
Można odnieść wrażenie, że dla koniunktury na warszawskiej giełdzie nadchodzą coraz gorsze czasy. Bessa wydaje się nie mieć końca i najczarniejsze scenariusze mówią o spadku WIG20 nawet do około 850 punktów, co oznaczałoby spadek od obecnego i tak przecież niskiego poziomu o kolejne 33%. W efekcie fala spadkowa miałaby nasz rynek sprowadzić do poziomu najniższego od końca 1995 r. i niższego od ostatniego szczytu z marca ubiegłego roku aż o 64%. Byłaby to więc najsilniejsza bessa w historii tego indeksu, datującej się od początku 1994 r.
Znikąd nie widać nadziei. Analitycy techniczni z pełnym przekonaniem i wyjątkowo zgodnie mówią o dominacji długoterminowego trendu spadkowego i braku przesłanek do jego szybkiego zakończenia. Koniunktura gospodarcza na świecie ? mówiąc najbardziej delikatnie ? daleka jest od ideału i coraz bardziej powszechne stają się obawy przed recesją z prawdziwego zdarzenia, i to w największych i najbardziej znaczących dla świata gospodarkach. Wątłe nadzieje na miękkie lądowanie w Stanach Zjednoczonych mogą lec w gruzach przy lada podmuchu kryzysu w którymkolwiek z krajów mających do tego skłonności. A takich nie brakuje.
O stanie polskiej gospodarki trudno już mówić spokojnym głosem. To, co dzieje się z budżetem, nie ma chyba precedensu w całej historii ?transformacji ustrojowej?. Tak niskiego tempa wzrostu PKB nie notowaliśmy od bardzo dawna. Minister finansów co kilka dni zmienia zdanie co do stanu gospodarki i budżetu, raz uspokajając, że nie ma żadnego niebezpieczeństwa, to znów używając określenia ?koszmar?, nie licującego z charakterem i zadaniami jego urzędu. Dziwi przede wszystkim nagle ujawniony pesymizm ministra w kwestii wzrostu PKB ? według jego prognoz w tym roku w najlepszym razie ma wynieść 2% ? tak czarnego scenariusza nie zakłada żaden z pozarządowych ekspertów i zespołów analitycznych. A dopiero co mówił o 3%...
Przodujemy pod względem wysokości realnych stóp procentowych spośród krajów naszego regionu, dorównując tylko Rosji, kusząc kapitał spekulacyjny, który w każdej chwili gotowy jest do ucieczki, powodując kryzys finansowy i odstraszając od rynku akcji. Naprawdę wydaje się, że trudno sobie wyobrazić bardziej czarny obraz naszej rzeczywistości. Brakuje jeszcze tylko kryzysu walutowego, który mógłby może zostać uznany za czynnik sprzyjający przełomowi.