?Sądzę, że nad średniookresowym celem inflacyjnym Rada już się zastanawia albo nawet już się zastanowiła.?
Tak, chyba ma rację pan marszałek. Istnieją rzeczywiście pewne podstawy, by przypuszczać, że Rada rzeczywiście mocno się zastanawia. Ciekawe, czy zastanawia się nad tym, co program SLD ujmuje w następujący, nie pozostawiający zbyt wiele miejsca na wątpliwości sposób: konieczne jest ?dążenie do stopniowego obniżania inflacji w tempie dostosowanym do wymogów wzrostu gospodarczego?.
Najzabawniejsze wydaje się, że wszystkim tym wyznaniom towarzyszą gorące zapewnienia, że nie ma mowy o zamachu na niezależność banku centralnego. Rozumieć to wypada oczywiście w następujący sposób: poczekajcie z wyznaczeniem przyszłorocznego celu inflacyjnego na następny rząd, wytyczymy go wspólnie na poziomie nie niższym niż tegoroczny, po czym zrewidujecie cel średniookresowy, tak żeby to wam i nam nie przyniosło wstydu, zmieniając punktowy cel ?nie więcej niż 4%? na pasmo 3?5% na koniec 2003 roku, a później to już nie będzie wasze zmartwienie, bo wybierzemy nową radę, z którą postaramy się te 5% utrzymać do końca kadencji.
To jest nasza propozycja, nasza oferta poprawnego ułożenia stosunków na nowych zasadach niewymuszonego kompromisu. Jeśli jej nie przyjmiecie ? zostaniecie znowelizowani, zobligowani z mocy prawa wspierać politykę gospodarczą rządu, a cel inflacyjny będzie wytyczany przez rząd.
Nazwanie tego szantażem, nazwanie odebraniem niezależności bankowi centralnemu, nazwanie podporządkowaniem polityki monetarnej polityce fiskalnej ? jest oczywistym nadużyciem; jest świadectwem złej woli; jest dowodem niezrozumienia czym tak naprawdę jest kompromis. Przecież to tylko propozycja, kierowana przez dorosłych ludzi do innych dorosłych ludzi. Nic więcej.
Konsekwencje? Jakie konsekwencje? Czy lepsza współpraca rządu z bankiem centralnym może przynieść jakieś negatywne konsekwencje? Czy warto kruszyć kopię o lekkie spowolnienie inflacji? Przecież tego nikt nawet nie zauważy. Kto by tam się przejmował podwyższeniem premii za ryzyko, wzrostem nierównowagi, podniesieniem rentowności papierów dłużnych, podatkiem inflacyjnym, cenami relatywnymi. To przecież dla zwykłych ludzi czysta abstrakcja. A każdy obywatel zauważy za to wyższy wzrost, niższe bezrobocie, spadające stopy, ruch w kredytowym interesie.