Klincz

Publikacja: 09.07.2001 18:49

Żal sprzedawać, strach kupować ? tak najkrócej można chyba określić to, co dzieje się obecnie na naszym rynku. Wszyscy zdają się czekać na mityczne już ?odbicie?. Jedni chcą je wykorzystać do sprzedaży akcji,

a inni wręcz przeciwnie. W najczarniejszych scenariuszach mówi się, że inwestorzy w ogóle zrezygnują

z posiadania akcji.

Sytuacja inwestorów na warszawskiej giełdzie jest nie do pozazdroszczenia. Posiadacze akcji, szczególnie tych kupionych dużo wcześniej, a więc po sporo wyższych cenach, nie chcą się ich pozbywać za bezcen i liczą na ?odbicie?. Wielu z nich wykorzysta prawdopodobnie zwyżkę do sprzedaży papierów i niewielkiego chociaż zmniejszenia strat. To spowoduje, że potencjał i czas trwania wyczekiwanego wzrostu kursów będą raczej niezbyt imponujące. W normalnej sytuacji pojawienie się wzrostów powoduje nadzieję na trwalszą poprawę i spora część posiadaczy akcji może wstrzymywać się z ich sprzedażą, widząc codziennie wyższe ceny. Ale obecnie sytuacja normalna nie jest. Mamy do czynienia z trwającą już od piętnastu miesięcy bessą, w czasie której WIG stracił na wartości ponad 40%, zaś walory wielu spółek są tańsze niż jeszcze kilka miesięcy temu o kilkadziesiąt procent, a bywa, że kapitał w nie zainwestowany stopniał do zaledwie kilkunastu procent swej wartości początkowej. Zniechęcenie inwestorów posiadających w swych portfelach przecenione akcje sięga prawdopodobnie zenitu. Chyba tylko złość i żal powstrzymują ich przed wyprzedażą. Tak więc każda zwyżka traktowana będzie jako okazja do zamknięcia pozycji.

W niewiele tylko łatwiejszej sytuacji znajdują się posiadacze gotówki lub krótkich pozycji na kontraktach terminowych. Oni też zdają sobie sprawę, że odbicie musi wkrótce nastąpić. Jest tylko jeden problem ? kiedy. Najprawdopodobniej wielu już próbowało go rozwiązać w praktyce. Jak dotąd kończyło się to falstartem. W najlepszym razie osiągnięciem kilkuprocentowego zysku, w większości przypadków przynosiło jednak straty. W czasie bessy bardzo trudno jest zarobić pieniądze na akcjach. Nie przypuszczam też, by było zbyt wielu twardzieli konsekwentnie stawiających pieniądze na spadek, czyli utrzymujących krótkie pozycje w kontraktach terminowych. Ci z kolei, bojąc się odbicia, są skłonni do zamykania pozycji przy pierwszych przejawach wyhamowywania tendencji spadkowej.

I jedni, i drudzy pilnie śledzą wszelkie sygnały płynące z analizy technicznej, wypatrując dywergencji, obserwują dane makroekonomiczne, patrzą na indeksy zagraniczne. Ale dominującą rolę w decyzjach na rynku odgrywają obecnie emocje. Nadzieja i strach.

Choć przeżywając te emocje i obserwując to, co dzieje się na rynku, mamy wrażenie, że to już koniec, że za chwilę nastąpi wielki krach, że cała ta giełda się zawali, musimy mieć świadomość, że historia się powtarza i ostateczny koniec nie następuje. Warto przypomnieć sobie tytuły i ton komentarzy z marca tego roku. Oto kilka z nich: ?Panika na giełdach?, ?Widmo bessy?, ?Nerwy w akcji?, ?Ciężkie chwile? i jakże by inaczej ? ?Odbicie przyjdzie w marcu?.

To właśnie wówczas jeden z doradców inwestycyjnych ? również widać targany silnymi emocjami ? posunął się do dość radykalnego stwierdzenia, mówiąc, że jeśli dalej będzie tak źle, to ?prawdopodobnie mielibyśmy do czynienia z sytuacją, kiedy inwestorzy w ogóle zrezygnowaliby z posiadania akcji w swoich portfelach?. Ciekawe, gdzie też owe niechciane przez nikogo akcje miałyby się wówczas podziać? Gdyby miały postać materialną, można by je po prostu wyrzucić do śmieci. Ale tych naszych, mimo że niewidoczne i ?niedotykalne?, pozbyć się nie sposób, jeśli ich ktoś od nas nie kupi.

Jak się okazało, nie było aż tak źle. Prawdopodobnie i tym razem ? prędzej czy później ? też wygrzebiemy się z tej bessy. Akcje ciągle ktoś kupuje. Wychodzą więc one z jednych portfeli, ale wciąż trafiają do innych. Można więc zadać sobie pytanie ? kto teraz kupuje te akcje? Czyżby był to ktoś niespełna rozumu? W innych krajach, takich jak nhu papiery skupuje rząd. Nasz rząd postępuje raczej odwrotnie. Zresztą nawet gdyby chciał kupować, to i tak nie ma za co. Z pewnością spora część obrotu odbywa się między day-traderami, część akcji krąży między pesymistami i optymistami, jednak na pewno papiery skupują inwestorzy instytucjonalni i raczej wiedzą, co robią.

Sytuacja, w której coraz mniej inwestorów ma ochotę na sprzedaż walorów i realizację sporych strat, i równie mało jest chętnych do kupna, skutkuje spadkiem obrotów. Oczywiście to działa na niekorzyść obu stron rynku. Pesymiści nie są aż tak pesymistycznie nastawieni, by pozbyć się walorów, zaś optymiści nie są aż tak bardzo zdeterminowani, by papiery kupić już po tych cenach, skoro zawsze może być taniej. Scenariusz zależy więc od tego, komu najpierw puszczą nerwy. Czyżby więc do szybkiego wyjaśnienia sprawy była potrzebna jeszcze panika?

Roman Przasnyski

Felietony
Tantiemy – sztuka zarabiania na cudzej kreatywności
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Felietony
Najgorętsza dekada od wojny
Felietony
Ślimacze tempo transpozycji
Felietony
Deregulacja? To nie takie proste
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Felietony
Omnibus – zamrażanie czasu
Felietony
Fundusze mogą rozwiązać dylematy inwestorów