Sposób zdobywania klientów i późniejsze ich traktowanie przez niektóre firmy ubezpieczeniowe są zarówno żenujące, jak i oburzające. Szkolone na masowych capstrzykach zastępy żądnych prowizji agentów idą w Polskę, opowiadając niestworzone banialuki potencjalnym dawcom kapitału.
Czy macie Państwo polisę ubezpieczenia na życie? A może coś, co sprzedawano Wam jako doskonałe zabezpieczenie emerytury? Może szczęścia i zamożności Waszych dzieci? A może właśnie myślicie, czy by sobie takiej polisy nie sprawić. We wszystkich tych przypadkach zastanówcie się, co kupiliście czy też, co chcecie kupić. Bo może się okazać, że zamiast jabłek wciśnięto Wam, skądinąd pożyteczne, ale jednak tylko ziemniaki.
Ile już razy byliście Państwo nagabywani przez miłych agentów ? akwizytorów towarzystw ubezpieczeniowych? Ile razy słyszeliście, jak z troską opowiadają o niepewnej przyszłości, o konieczności zabezpieczenia bytu Waszego i rodziny? Jakie to wspaniałe wizje komfortu psychicznego przed Państwem roztaczano? Ileż razy przywoływano przykłady zamożnych, rozwiniętych krajów zachodnich i ich uśmiechniętych obywateli? Z jaką zazdrością patrzyliście na zadowolone, zrelaksowane twarze opalonych modeli z folderów reklamowych...
W ostatnich kilku tygodniach miałem wątpliwą przyjemność wysłuchiwania mało budujących historii o tym, jak usiłuje się wciskać ludziom szczęście w postaci polis ubezpieczenia na życie w różnych odmianach. Na co skarżyli się ludzie? Choćby na to, iż mimo wpłaty składki, przez tygodnie niektórzy akwizytorzy unikają kontaktu i wyjaśnienia, co się dzieje z owymi składkami. I o tym, że informacje o wartości polisy trzeba niektórym firmom ubezpieczeniowym ?wyrywać z gardła?. Pytano, czy to aby możliwe, żeby towarzystwo ubezpieczeniowe zakładało 5 czy 10 procent realnego zysku z inwestycji przez następne 10, 20 czy 30 lat...
Mimo upływu lat, bałamucenie ludzi bezwartościowymi symulacjami i obiecywaniem gruszek na wierzbie zdaje się kwitnąć. Sposób sprzedaży polis może budzić z jednej strony oburzenie, ale także wywoływać zazdrość. Można bowiem żartować, że wielka szkoda, iż z równym zapałem jak polisy nie sprzedawano i kupowano przed laty jednostek uczestnictwa funduszy inwestycyjnych. Choć, biorąc pod uwagę wyniki inwestycyjne funduszy i dekoniunkturę na giełdzie, kac byłby teraz pewnie znacznie większy niż w przypadku polis. Tu bowiem, dzięki znacznie mniejszej transparentności systemu opłat i rezultatów inwestowania, trudno się często połapać, czy zakup polisy był decyzją sensowną czy też nie bardzo. I dlatego o buntach jakoś nie słychać.