Ubezpieczanie naiwności

Publikacja: 10.07.2001 20:01

Sposób zdobywania klientów i późniejsze ich traktowanie przez niektóre firmy ubezpieczeniowe są zarówno żenujące, jak i oburzające. Szkolone na masowych capstrzykach zastępy żądnych prowizji agentów idą w Polskę, opowiadając niestworzone banialuki potencjalnym dawcom kapitału.

Czy macie Państwo polisę ubezpieczenia na życie? A może coś, co sprzedawano Wam jako doskonałe zabezpieczenie emerytury? Może szczęścia i zamożności Waszych dzieci? A może właśnie myślicie, czy by sobie takiej polisy nie sprawić. We wszystkich tych przypadkach zastanówcie się, co kupiliście czy też, co chcecie kupić. Bo może się okazać, że zamiast jabłek wciśnięto Wam, skądinąd pożyteczne, ale jednak tylko ziemniaki.

Ile już razy byliście Państwo nagabywani przez miłych agentów ? akwizytorów towarzystw ubezpieczeniowych? Ile razy słyszeliście, jak z troską opowiadają o niepewnej przyszłości, o konieczności zabezpieczenia bytu Waszego i rodziny? Jakie to wspaniałe wizje komfortu psychicznego przed Państwem roztaczano? Ileż razy przywoływano przykłady zamożnych, rozwiniętych krajów zachodnich i ich uśmiechniętych obywateli? Z jaką zazdrością patrzyliście na zadowolone, zrelaksowane twarze opalonych modeli z folderów reklamowych...

W ostatnich kilku tygodniach miałem wątpliwą przyjemność wysłuchiwania mało budujących historii o tym, jak usiłuje się wciskać ludziom szczęście w postaci polis ubezpieczenia na życie w różnych odmianach. Na co skarżyli się ludzie? Choćby na to, iż mimo wpłaty składki, przez tygodnie niektórzy akwizytorzy unikają kontaktu i wyjaśnienia, co się dzieje z owymi składkami. I o tym, że informacje o wartości polisy trzeba niektórym firmom ubezpieczeniowym ?wyrywać z gardła?. Pytano, czy to aby możliwe, żeby towarzystwo ubezpieczeniowe zakładało 5 czy 10 procent realnego zysku z inwestycji przez następne 10, 20 czy 30 lat...

Mimo upływu lat, bałamucenie ludzi bezwartościowymi symulacjami i obiecywaniem gruszek na wierzbie zdaje się kwitnąć. Sposób sprzedaży polis może budzić z jednej strony oburzenie, ale także wywoływać zazdrość. Można bowiem żartować, że wielka szkoda, iż z równym zapałem jak polisy nie sprzedawano i kupowano przed laty jednostek uczestnictwa funduszy inwestycyjnych. Choć, biorąc pod uwagę wyniki inwestycyjne funduszy i dekoniunkturę na giełdzie, kac byłby teraz pewnie znacznie większy niż w przypadku polis. Tu bowiem, dzięki znacznie mniejszej transparentności systemu opłat i rezultatów inwestowania, trudno się często połapać, czy zakup polisy był decyzją sensowną czy też nie bardzo. I dlatego o buntach jakoś nie słychać.

Sposób zdobywania klientów i późniejsze ich traktowanie przez niektóre firmy ubezpieczeniowe są zarówno żenujące, jak i oburzające. Szkolone na masowych capstrzykach zastępy żądnych prowizji agentów idą w Polskę, opowiadając niestworzone banialuki potencjalnym dawcom kapitału. Choć pierwsza fala wielkiego polisowego boomu już za nami (większość tych, którzy mieli kupić, już kupiła, a następne pokolenie dorasta do owej życiowej decyzji), to wciąż przecież jesteśmy atakowani nachalnymi sugestiami akwizytorów.

Najgorsze jest to, że akwizytorom stosunkowo najłatwiej dotrzeć do ludzi biednych albo nie orientujących się za bardzo w meandrach światka finansów. Krew człowieka zalewa, gdy kolejny raz słyszy żale ludzi, którym wmawiano wizje zamożności na emeryturze, sprzedając klasyczne produkty ubezpieczeniowe z symbolicznym elementem kapitałowym. Ostatnio jeden z Czytelników skarżył się nawet, że przekonywano go do zakupu polisy na życie argumentem o krachu na warszawskiej giełdzie i tym, że nie opłaca się już interesować tego typu inwestycjami. Agent miał ponoć stwierdzić, że ubezpieczenia są bardziej opłacalne od giełdy. Taaak.... Ciekawe, jak sobie to ów socjotechnik policzył.

Na koniec jedna fundamentalna uwaga ? polisę ubezpieczenia na życie naprawdę warto mieć. Oczywiście pod warunkiem, że się wie, co się ma. I nie ulega się przy tym niebezpiecznym złudzeniocznego komfortu strusia chowającego głowę w piasek. Naiwność bowiem bardzo trudno ubezpieczyć. Dlatego ubezpieczajcie się Państwo z głową i nie dajcie się nabijać w butelkę.

PS

Równie wiele szkód jak bajdurzenie o potędze polis wyrządziło opowiadanie głodnych kawałków o świetlanej przyszłości klientów funduszy emerytalnych. Ucierpiała na tym koncepcja trzeciego filaru nowego systemu. Ale to już zupełnie inna historia...

[email protected]

Felietony
Tantiemy – sztuka zarabiania na cudzej kreatywności
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Felietony
Najgorętsza dekada od wojny
Felietony
Ślimacze tempo transpozycji
Felietony
Deregulacja? To nie takie proste
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Felietony
Omnibus – zamrażanie czasu
Felietony
Fundusze mogą rozwiązać dylematy inwestorów