Przeglądając gazety sprzed roku, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że historia lubi się powtarzać. Nieodparte
jest również dobrze znane większości inwestorów wrażenie, że analitycy najczęściej się mylą i nie są w stanie przewidzieć nawet tego, co zdarzy się w najbliższych tygodniach, nie mówiąc już o tak abstrakcyjnym okresie, jak rok.
Tytuł komentarza jednego ze znanych analityków z sierpnia ubiegłego roku brzmiał: ?gorzej być nie może?. Wkrótce okazało się, że może. W sierpniu 2000 r. WIG20 oscylował wokół 1800 pkt., zaś już kilka tygodni później rozpaczliwie bronił się przed spadkiem poniżej 1500. Obecnie mamy do czynienia z sytuacją bardzo podobną. Tyle tylko, że teraz indeks ten ?miota się? między 1100 a 1200 pkt.
Podobnie jak obecnie, przed rokiem rynek był sprowadzany do ?parteru? przez spółki teleinformatyczne. Indeks tych firm zniżkował mniej więcej dwa razy mocniej niż rynek. Podobnie jak teraz, zniżkę składano na karb okresu wakacyjnego oraz niejasnej sytuacji makroekonomicznej Polski. O słabości naszego rynku świadczyła też niewrażliwość na niezłą sytuację w Stanach Zjednoczonych i trwającą tam od maja 2000 r. summer rally.
Teraz przynajmniej sytuacja makroekonomiczna jest zdecydowanie jasna. Niestety, ta jasność wróży jak najgorzej. Wówczas największym wrogiem akcji była wysoka inflacja i zagrożenie podwyżką stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej. Teraz nie są w stanie im pomóc spadająca inflacja i oczekiwanie na całkiem prawdopodobną czwartą z kolei obniżkę stóp. Słabnące tempo wzrostu PKB i horrendalne zamieszanie wokół przyszłorocznego budżetu powodują, że nasz kraj staje w obliczu sytuacji najgroźniejszej od wielu lat. Obraz Polski jako lidera przemian gospodarczych w naszym regionie zmienił się w oczach inwestorów zagranicznych dość radykalnie w ciągu zaledwie kilku miesięcy.