Kowal i cygan

Publikacja: 06.11.2001 17:12

Zdania na temat kondycji naszego rynku kapitałowego i giełdy są podzielone. Z jednej strony mamy oficjalny optymizm prezentowany przez przedstawicieli instytucji odpowiedzialnych za ich funkcjonowanie, z drugiej

zaś narastającą frustrację wielu grup inwestorów i nieoficjalny krytycyzm środowiska maklerów oraz

ewidentne przejawy słabnięcia rynku i narastających zagrożeń. Winą za wszelkie ?plagi? obarcza się na ogół szefów tych instytucji.

Przypisywanie win za wszelkie wady i niedomagania naszego rynku ? a w szczególności za jego ogólną kondycję i widoczne coraz wyraźniej zagrożenia jego rozwoju ? instytucjom lub osobom, od których stan ten zależy w stopniu umiarkowanym, odwraca uwagę od rzeczywistych źródeł problemów oraz niebezpieczeństw. To zaś, że ostrze krytyki wymierzone jest w kierownictwo GPW, KPWiG czy KDPW, jest w znacznej mierze spowodowane tym, że tak naprawdę trudno wskazać konkretny urząd lub organ władzy państwowej, który byłby odpowiedzialny za stan i rozwój rynku kapitałowego jako całości oraz za politykę państwa wobec niego. Oczywiście, tęsknota za urzędowym rozwijaniem rynku kapitałowego jest mniejsza tam, gdzie jest on znacznie bardziej rozwinięty i okrzepły, a giełdy są instytucjami prywatnymi i dużą rolę odgrywają zaś organizacje samorządowe uczestników rynku. Ale nie ma co się łudzić ? wszędzie rola decyzji administracyjnych oraz polityki państwa w kwestiach kształtu organizacyjnego i sposobu funkcjonowania rynków kapitałowych jest znaczna. Dochodzi do tego jeszcze działalność różnego rodzaju lobby. Jak widać, w naszych warunkach brakuje większości tych elementów, a więc i polityki państwa wobec rynku i odpowiedzialnych organów koordynujących jego rozwój, posiadających odpowiednie uprawnienia decyzyjne (KPWiG ma co prawda w swym zakresie zadań dbałość o rozwój rynku, lecz ma przy tym niewielkie możliwości realizacji tego zadania), skutecznych mechanizmów nacisków i inicjatyw organizacji samorządowych oraz wpływowego lobby, zdolnego zabiegać o doskonalenie rozwiązań sprzyjających rynkowi. Trudno się więc dziwić, że nasz rynek wygląda tak, jak wygląda i wysiłki samej Giełdy i Komisji niewiele tu pomogą.

Być może kwestie te wydają się zbyt ogólne, ale w rzeczywistości mają znaczenie decydujące dla rynku tak młodego, jak nasz, który znalazł się w sytuacji konkurencji między giełdami i staje wobec wyzwań związanych z integracją europejską. Jest on zbyt słaby, by dać sobie radę samodzielnie w tak nieprzyjaznym otoczeniu.

To, że w Stanach Zjednoczonych kapitalizacja rynku akcji zdecydowanie przewyższa produkt krajowy brutto, zaś kredyty bankowe w strukturze finansowania gospodarki tego kraju wynoszą jedynie nieco ponad 50% PKB, natomiast w państwach obszaru euro te dwie wielkości są sobie równe, jest po części wynikiem trwających wiele dziesięcioleci naturalnych procesów rozwojowych, po części zaś właśnie wynikiem regulacji prawnych i polityki poszczególnych państw oraz siły i preferencji instytucji finansowych.

Nie są też dziełem przypadku zmiany struktury lokowania środków klientów, jakie zachodzą w poszczególnych krajach w ciągu dość krótkiego nieraz czasu. W latach dziewięćdziesiątych w Stanach Zjednoczonych zanotowano wyraźny spadek środków lokowanych w formie depozytów bankowych i nieco mniejszy spadek udziału ubezpieczeń na życie oraz papierów wartościowych, za to udział ubezpieczeń emerytalnych uległ niemal podwojeniu. Podobne procesy wystąpiły też w Wielkiej Brytanii, w Niemczech zaś nastąpił wzrost udziału papierów wartościowych i ubezpieczeń na życie, a odbyło się to kosztem zmniejszenia depozytów bankowych.

Produkty finansowe są takim samym towarem, jak każdy inny i podlegają takim samym zasadom marketingowym, a rozwiązania formalnoprawne, decydujące o kierunku przepływu środków, często zależne są od siły poszczególnych lobby. Dobrym przykładem z naszego podwórka był bardzo powolny rozwój funduszy inwestycyjnych, a następnie błyskawiczna kariera produktu barapitałowym, oferowanych przez towarzystwa ubezpieczeniowe. Agresywna polityka sprzedaży jest w stanie dokonać cudów.

Jestem gotów zaryzykować tezę, że ? poza kształtem i realizacją polityki prywatyzacyjnej ? obecny stan polskiego rynku kapitałowego w o wiele większym stopniu jest wynikiem przyjętego modelu systemu finansowego z dominującą rolą banków, preferujących tradycyjną działalność, polegającą na udzielaniu kredytów i przyjmowaniu depozytów niż np. systemu notowań lub innych rozwiązań w zakresie organizacji handlu akcjami. Rozwój bankowości inwestycyjnej i rynku kapitałowego w Stanach Zjednoczonych był przede wszystkim wynikiem decyzji administracyjnej, a w mniejszym stopniu wolnej przedsiębiorczości. Czy nasza giełda doczeka się takiego impulsu?

Roman Przasnyski

PARKIET

Felietony
Tantiemy – sztuka zarabiania na cudzej kreatywności
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Felietony
Najgorętsza dekada od wojny
Felietony
Ślimacze tempo transpozycji
Felietony
Deregulacja? To nie takie proste
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Felietony
Omnibus – zamrażanie czasu
Felietony
Fundusze mogą rozwiązać dylematy inwestorów