Spekulanci i pielęgniarze

O giełdowych spekulantach, manipulujących kursami akcji wybranych spółek, powiedziano już dostatecznie wiele. O spekulantach działających na giełdzie powszechnie wiadomo, choć, oczywiście, nie wiadomo, kim są. To oni - zdaniem niektórych - są odpowiedzialni za wahania koniunktury na rynkach poszczególnych papierów, a nawet na całym rynku. Coraz częściej jednak wspomina się o innej grupie - o inwestorach pielęgnujących kursy akcji.

Publikacja: 10.12.2001 19:42

Krążą o nich legendy, jak o żelaznym wilku, który z pewnością istnieje, choć nikt go nie widział. Z jednej strony wśród większości indywidualnych inwestorów panuje przekonanie, że manipulacja na naszym parkiecie jest zjawiskiem nagminnym. Z drugiej zaś, organom do tego powołanym udało się wykryć niewiele takich przypadków, a jeszcze mniej udowodnić i doprowadzić do ukarania winnych. Pewnie więc prawda leży gdzieś pośrodku - z manipulacjami z pewnością mamy do czynienia, jednak nie tak często, jak się to nam wydaje.

Prawdopodobnie opowieści o niesłychanych "przekrętach" służą w większości przypadków usprawiedliwianiu własnych porażek na rynku. Oczywiście "sesje cudów" na wielu spółkach zdarzają się dość często, jednak manipulacja obejmuje zjawiska tak różnorodne i złożone, że oddzielenie tego, co stanowi czyn rzeczywiście zabroniony, od różnego rodzaju chwytów, których zakazać byłoby trudno, bez niweczenia natury giełdowego handlu. Moim zdaniem, należałoby doprecyzować pojęcie manipulacji i skatalogować działania, które do tej kategorii nie należą. Oczywiście, jest to trudne, ponieważ bogactwo rynkowych zachowań i pomysłowość "spekulantów" są niemal nieograniczone i stworzenie czytelnej klasyfikacji tego, co wolno, a czego nie - wydaje się zadaniem wręcz niewykonalnym. Spróbować jednak warto, a taki katalog pomógłby mniej doświadczonym inwestorom unikać pułapek zastawianych przez stare giełdowe wygi. Czym innym bowiem jest manipulowanie kursem przez osławione spółdzielnie, czym innym zaś np. polowanie na "jelenia" poprzez umiejętne ustawianie zleceń i czekanie, aż w zasadzkę wpadnie inwestor składający zlecenie PKC, czy "robienie wrażenia" wzrastającego popytu lub podaży poprzez wystawianie dużych zleceń kupna lub sprzedaży, o których wiadomo, że nie mogą być zrealizowane lub wyciąganie kursów małymi transakcjami. Tego typu chwytów zabronić się po prostu nie da. Wystarczy mieć świadomość ich istnienia i nie dać się nabrać.

W całym tym gąszczu metod, sposobów i sposobików coraz częściej widoczny na naszym rynku staje się proceder zwany pielęgnowaniem kursów, czyli najogólniej mówiąc, utrzymywaniem ich na określonym poziomie lub też w określonym trendzie. Celem tego typu operacji nie jest jednak najczęściej wprowadzenie innych inwestorów w błąd i wciągnięcie ich go "gry", choć często jest to skutek uboczny. Na większości rynków nie są one zabronione, o ile prowadzone są legalnymi metodami. Trudno bowiem zabronić inwestorowi, najczęściej posiadającemu pokaźny pakiet akcji danej spółki, prowadzenia działań zmierzających do obrony wartości tych papierów, tym bardziej jeśli odbywa się to poprzez dalsze ich kupowanie. A to, że czasem na wykresie powstaje nienaturalnie wyglądająca sekwencja kilkudziesięciu białych świec, świadcząca o "wyciąganiu" kursu pod koniec sesji, mającym na celu tworzenie dobrego wrażenia na innych uczestnikach rynku... Czy można tego zabronić? Trudno znaleźć sposób - nie można przecież zakazać inwestorowi składania zleceń w określonych częściach sesji.

Nie można też zabronić samej spółce pielęgnowania własnych akcji. Może się to odbywać przez skupowanie papierów, zaś nowe prawo spółek rozszerzyło nawet możliwości stosowania tego sposobu. Możliwe jest też kupowanie akcji firmy przez jej spółki zależne, choć różnych możliwości jest tu jeszcze więcej. W obronę kursu angażują się też czasem przedstawiciele kadry zarządzającej firmy, jak np. w przypadku BRE.

Więcej wątpliwości tego typu działania budzą jednak wówczas, gdy ich autorami są fundusze inwestycyjne, w tym emerytalne. W ich przypadku zachodzi podejrzenie, że głównym celem pielęgnowania kursów jest osiągnięcie odpowiedniej wyceny swych aktywów w sposób - bądź co bądź - niezbyt naturalny, czyli mówiąc wprost - sztuczny. Oczywiście, tego zamiaru udowodnić się nie da i każdy fundusz będzie w stanie przedstawić argumenty, że realizuje w ten sposób swoją politykę inwestycyjną, czego mu zabronić nie sposób.Czy więc, wraz ze zwiększaniem się rynku funduszy inwestycyjnych i emerytalnych na giełdowym rynku, będziemy mieć do czynienia z sytuacją, że każdy z nich będzie pielęgnował "swoje" papiery? Można sobie wyobrazić sytuację, że po pewnym czasie każdy walor na giełdzie będzie mieć swojego "opiekuna". Powstaniu tej krainy giełdowej szczęśliwości przeszkodzić może chyba tylko jedno - konkurencja wśród pielęgniarzy. Wydaje się jednak, że na razie mają oni zbyt dużą swobodę działania.

Felietony
Tantiemy – sztuka zarabiania na cudzej kreatywności
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Felietony
Najgorętsza dekada od wojny
Felietony
Ślimacze tempo transpozycji
Felietony
Deregulacja? To nie takie proste
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Felietony
Omnibus – zamrażanie czasu
Felietony
Fundusze mogą rozwiązać dylematy inwestorów