Obecnie mamy do czynienia z kolejną gorączką złota, tym razem w wydaniu finansowym i spekulacyjnym. Nie jest to pozbawione sensu, ponieważ inwestycja w złoto ma bardzo ciekawy profil oczekiwanej stopy zwrotu.
Możemy założyć, że w najbliższej przyszłości przyjdzie nam się zmierzyć z dwoma scenariuszami – optymistycznym i pesymistycznym. W pierwszym scenariuszu przyjmujemy, że znajdujemy się na początku ożywienia gospodarczego i kolejne kwartały przyniosą poprawę koniunktury, która pociągnie za sobą również wzrost na rynku akcji.
W takiej sytuacji złoto może się zachować dwojako. Z jednej strony zmniejszenie niepewności i dobre wyniki rynku akcji mogą doprowadzić do spadku cen złota, z drugiej strony oczekiwania inflacyjne rodzące się przy przyspieszeniu gospodarczym mogą utrzymywać jego notowania na wysokich poziomach lub nawet wyciągnąć je jeszcze wyżej. Można przyjąć, że szanse zysku i straty rozkładają się jak 50/50.
W scenariuszu pesymistycznym zakładamy, że nastąpi drugie dno kryzysu lub eskalacja kryzysu zadłużenia państw, co może być połączone z wojną walutową i dążeniem do deprecjacji walut krajowych. Przy takim biegu wydarzeń wzrost ceny złota jest niemal pewny, a jego skala niemożliwa do oszacowania, ponieważ wszyscy będą poszukiwać dobra pozwalającego zachować realną wartość majątku.
W efekcie powstaje bardzo korzystny profil wypłaty – duże zyski przy złej koniunkturze i 50-proc. szansa na zarobek przy dobrej koniunkturze. Logika podpowiada zatem, że utrzymywanie złota w portfelu jest uzasadnione, a wręcz pożądane.Potwierdzeniem tego wniosku jest fakt, że złoto zdobywa coraz większą popularność i pojawia się w portfelach kolejnych słynnych inwestorów, funduszy inwestycyjnych, a ostatnio do grona kupujących dołączają również banki centralne.