Na sesjach w piątek i poniedziałek spadek cen kruszców przekraczał wyraźnie 5 proc. Na wykresach obu metali doszło do przełamania kluczowych poziomów wsparcia wyznaczonych przez dolne ograniczenia kilkunastomiesięcznych konsolidacji. Zmiany, jakie zaszły w ciągu zaledwie kilku dni, mogą mieć szerokie konsekwencje dla przyszłości nie tylko złota, ale również rynku towarowego w szerszym rozumieniu, dolara oraz globalnego podejścia do inwestycji na rynkach rozwijających się.
Czy silne spadki metali szlachetnych to zaskoczenie? Do pewnego stopnia tak, ponieważ w reakcji na podjęcie odważnych, niestandardowych działań luzujących politykę pieniężną przez Bank Japonii można się było raczej spodziewać wzrostu wartości złota. Wszak podobna sytuacja miała miejsce w następstwie dodruku pieniędzy przez amerykańską Rezerwę Federalną. Wydaje się jednak, że trzecia runda QE oraz oczekiwania na jej późniejsze rozszerzenie powstrzymały jedynie przez rok to, na co zanosiło się już dużo wcześniej.
Na początku ubiegłego roku na łamach „Parkietu" pojawił się felieton, w którym pisałem, że „wyjątkowo wyrazista wizja (na nowy rok – przyp.), która wyłania się z moich analiz, to bardzo znacząca przecena złota w 2012 r. Może to być o tyle zaskakujące, że w ostatnim czasie kupowanie złotego kruszcu stało się formą godnej polecenia inwestycji zawsze wtedy, gdy nie wiadomo, na co przeznaczyć pieniądze. Tymczasem silna, globalna inflacja, która miała się pojawić po wydrukowaniu rekordowych ilości pieniędzy w ramach programów QE Fedu, a przed którą miało chronić posiadanie fizycznego złota, nie nadchodzi. Kryzys zadłużenia w Europie czy symptomy słabnięcia gospodarki Chin sprawiają, że jest to wciąż odległa perspektywa.
Dodatkowo, w tekście znalazło się takie oto stwierdzenie: „Patrząc od strony czysto technicznej, notowania metalu zakończyły w listopadzie silną korektę wzrostową, którą można traktować jako (bardzo słaby) test ostatnich szczytów. Od tego czasu dominują spadki. Przełamanie poziomu 1550 USD za uncję skaże złoto na długie miesiące bessy".
W rzeczywistości na początku 2012 r. złoto jeszcze wybroniło się przed silniejszymi spadkami, a w III kwartale, w oczekiwaniu na ostateczne rozwiązanie kryzysu w strefie euro i dodatkowe pieniądze z rozszerzenia QE3, zdołało wykonać jeszcze jedną, tej samej wielkości co w październiku 2011 r. i styczniu/lutym 2012 r., wzrostową korektę. Ani razu jednak kurs złota nie zdołał przebić się powyżej 1800 USD za uncję, czyli szczytu odreagowania, o którym wspominałem w noworocznym felietonie.