Inwestorzy walczący

Inwestorzy finansowi stosunkowo rzadko używają na walnych zgromadzeniach siły głosów z posiadanych akcji, by przeciwstawić się polityce zarządów spółek. Jeśli coś w firmie przestaje im się podobać, to zazwyczaj głosują nogami, czyli sprzedają akcje.

Publikacja: 13.05.2013 06:00

Tomasz Świderek, publicysta ekonomiczny

Tomasz Świderek, publicysta ekonomiczny

Foto: Archiwum

Tylko czasami inwestorzy finansowi buntują się i decydują się na walkę o swoje interesy. Tak przed laty było w Stomilu Olsztyn i Dębicy. W obu oponiarskich spółkach, zmagając się z zarządami, inwestorzy tak naprawdę walczyli z inwestorami branżowymi. O ile w przypadku Stomilu można mówić, że długotrwała batalia zakończyła się sukcesem, bo Michelin zdecydował się wycofać spółkę z obrotu, oferując w wezwaniu dobrą cenę, to w przypadku Dębicy mam mieszane uczucia, gdy oceniam efekty podjętej przez inwestorów finansowych walki.

Nie zawsze zgadzam się z działaniami inwestorów finansowych lub wybranych przez nich członków władz spółek. Do dziś np. nie rozumiem ich racji w sprawie odwołania przez radę nadzorczą prezesa Bogdanki. Za to bardzo spodobała mi się decyzja rady Bogdanki o powołaniu Rogera de Bazelaire'a na dyrektora finansowego spółki. To jeden z najlepszych CFO, jakich miałem okazję poznać.

Z ciekawością i życzliwością przyglądam się działaniom interwencyjnym Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych. Moim zdaniem SII, zadając pytania zarządom i aktywnie uczestnicząc w walnych zgromadzeniach, zaczyna odgrywać na rynku tę samą rolę, którą na Zachodzie pełnią podobne organizacje i inwestorzy finansowi określani mianem aktywistów.

Zagraniczni inwestorzy aktywiści to często hedge fund, które w swych strategiach mają wpisane zmuszanie zarządów spółek do działania w taki sposób, by inwestorzy mieli z tego bieżące korzyści. Aktywiści lubią upomnieć się o dywidendę lub jej podwyższenie albo o skup przez spółkę własnych akcji. Podczas fuzji i przejęć walczą o jak najlepsze ich warunki. Bywa, że przyglądają się poziomowi płac zarządów, a gdy uznają, że wynagrodzenia, a zwłaszcza premie, są niewspółmiernie wysokie w stosunku do wyników firmy, to żądają ich obniżenia. Zdarza się, że aktywiści zaczynają głośno mówić o konieczności zmian w zarządach. Dzieje się to zwykle wtedy, gdy kurs akcji spada, a firma wyraźnie nie radzi sobie na rynku.

Aktywiści nie zawsze osiągają zamierzony cel, ale ich działania pokazują, że zarządom ktoś patrzy na ręce. Nie zawsze też żądania aktywistów są zbieżne z długoterminowym interesem spółki.

W ostatnich kilkunastu miesiącach jednymi z głośniejszych działań aktywistów były zapasy z zarządem Apple dotyczące wypłacania dywidendy i skupu akcji. Spółka z Cupertino przez lata gromadziła zyski i nie dzieliła się nimi z akcjonariuszami. Góra pieniędzy rosła z kwartału na kwartał i aktualnie w kasie firmy jest 145 mld dolarów.

Póki żył Steve Jobs, współzałożyciel i charyzmatyczny prezes Apple, póty o dywidendzie nie było mowy. Jobs kategorycznie odmawiał jej wypłacenia, uważając, że zapas gotówki gwarantuje spółce niezależność i swobodę działania. Pozycję aktywistów w zmaganiach z Jobsem osłabiało też to, że kurs akcji Apple systematycznie piął się w górę, a firma przez lata z kwartału na kwartał poprawiała wyniki. W efekcie mimo imponujących zwyżek cen akcji wskaźniki rynkowe spółki były na atrakcyjnych poziomach, a Apple, który przez dłuższy czas był największą pod względem kapitalizacji spółką na świecie, mógł być traktowany jak spółka wzrostowa.

Następca Jobsa, Tim Cook, który nie ma już takiej charyzmy jak poprzednik, także wystawiony jest na naciski inwestorów. I po kilku miesiącach złamał się i ogłosił zarówno plan wypłacania dywidendy, jak i wykupu akcji. Choć był to wielki zwrot w polityce Apple, to apetyty aktywistów zostały zaspokojone tylko na chwilę. Na dodatek dywidenda i skup akcji okazały się zbyt słabym argumentem, by powstrzymać głęboki spadek cen akcji firmy z Cupertino.

Gdy kurs spada, a góra gotówki jest w kasie, rosną oczekiwania inwestorów. Skoro Cook powiedział A, musiał powiedzieć B. Zrobił to, ogłaszając 23 kwietnia wyniki za II kwartał roku finansowego. Apple zapowiedział zwiększenie wydatków na dywidendę i skup akcji do okrągłych 100 mld dolarów. To spodobało się inwestorom. Nawet najwięksi oponenci prezesa Cooka, tacy jak fundusz Greenlight Capital, wyrazili publiczną aprobatę dla tej decyzji.

Cook kupił sobie troszkę czasu. Ile? Tego nie wie nikt. Jedno jest pewne, Apple pod naciskiem inwestorów ze spółki wzrostowej stało się dojną krową dywidendową i – jeśli nadejdą ciężkie czasy – trudno jej będzie przekonać rynek, że zmniejszenie dywidendy jest w interesie inwestorów.

Felietony
Wspólny manifest rynkowy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Felietony
Pora obudzić potencjał
Felietony
Kurs EUR/PLN na dłużej powinien pozostać w przedziale 4,25–4,40
Felietony
A jednak może się kręcić. I to jak!
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Felietony
Co i kiedy zmienia się w rozporządzeniu MAR?
Felietony
Dolar na fali, złoty w defensywie