Słynny ekonomista wielokrotnie przywoływał argumenty na  poparcie swoich wątpliwości. Są one powszechnie znane i były niejednokrotnie podnoszone w ostatnich latach. Tymczasem jednak pomimo perturbacji, kłopotów i rozlicznych problemów wspólna waluta trwa i wszystko na to wskazuje, że będzie trwać. Jakie czynniki przemawiają za taką tezą?

Jak zawsze w takich przypadkach decyduje interes największych graczy na rynku. A najwięksi to USA, Chiny i Niemcy. I tak z punktu widzenia USA, Europa jest znaczącym odbiorcą amerykańskiego eksportu. A zatem, upadek euro oznaczałby załamanie handlu między Stanami Zjednoczonymi a Europą. Należy pamiętać, że silne euro zwiększa popyt na amerykańskie produkty u europejskich konsumentów. Ponadto amerykańscy eksporterzy konkurują z europejskimi na innych rynkach. Upadek euro i pojawienie się wielu słabych europejskich walut podniosłoby konkurencyjność europejskiego eksportu. Istotne są również wzajemne powiązania sektorów bankowych obu tych obszarów. Europejskie banki w przeszłości ochoczo kupowały papiery dłużne emitowane przez amerykańskie rządowe agencje kredytowe typu Fannie Mae oraz produkty strukturyzowane typu CDO. Z kolei część długu państw strefy euro znajduje się w posiadaniu banków amerykańskich.

Również Chiny są żywotnie zainteresowane w trwaniu euro. Wynika to z faktu, że Europa jest wielkim rynkiem zbytu dla chińskich towarów. Równocześnie, ponieważ chińskie banki nie są tak ściśle powiązane z europejskimi jak amerykańskie, Chiny wykorzystały kryzys zadłużeniowy w Europie do dywersyfikacji swoich rezerw dewizowych w kierunku wzrostu udziału w nich euro. Dla Chin dywersyfikacja rezerw to wzrost bezpieczeństwa i alternatywa dla dolara. Dlatego też nie jest przypadkiem, że akurat Chiny nabywały obligacje krajów peryferyjnych strefy euro w najtrudniejszych  momentach kryzysu zadłużeniowego. Jasne jest zatem, że silna wspólna waluta leży w interesie Chin. Upadek euro oznacza pojawianie się wielu lokalnych europejskich walut zdewaluowanych w stosunku?do juana. Skutkiem tego byłby?spadek chińskiego eksportu na te rynki. Oznacza też straty na europejskich obligacjach i konieczność rewaluacji juana.

Kolejnym istotnym graczem, który ma żywotne interesy w utrzymaniu euro, są Niemcy. Przemawia za tym fakt, że znacząca część niemieckiej wymiany handlowej odbywa się w ramach strefy euro, co oznacza, że wartość waluty nie ma znaczenia, gdyż zarówno eksport, jak i import rozliczane są w tej samej walucie. Jednak rozpad strefy euro i powrót poszczególnych krajów do narodowych walut oznaczałby automatyczny spadek konkurencyjności niemieckiego eksportu. Stałoby się tak, gdyż marka niemiecka natychmiast by aprecjonowała, a waluty narodowe większości państw strefy euro straciłyby na wartości. W przypadku Niemiec koszty upadku euro znacząco przewyższałyby koszty programów ratunkowych. Tak więc utrzymanie euro pozwala Niemcom na ekspansję eksportową w Europie, a osłabienie euro w wyniku kryzysu zadłużeniowego pozwala na wzrost eksportu na rynki pozaeuropejskie.

We wszystkich wspomnianych przypadkach widoczna jest zatem wspólnota interesów. Oznacza to, że prawdopodobieństwo przetrwania wspólnej waluty, pomimo wciąż nierozwiązanych problemów, pozostaje wysokie.