Otóż w III kwartale Francja musi zrolować największą w strefie euro kwotę zadłużenia, pozostając tym samym najbardziej wrażliwym na  wzrost rentowności papierów dłużnych rynkiem. Negatywne skutki wynikające z tego faktu może ograniczyć nowy prezydent poprzez ogłoszenie radykalnych posunięć w sferze polityki gospodarczej. Problem jest poważny, gdyż rząd francuski będzie musiał zrolować 102,5 mld euro zadłużenia. Kwota ta robi wrażenie, jeśli uświadomimy sobie, że stanowi ona aż 27 procent wartości długu, który musi być zrolowany w całym III kwartale w strefie euro.

Kryzys zadłużenia finansów publicznych przybrał już takie rozmiary, że – jak się szacuje – za kadencji nowo wybranego prezydenta w okresie między majem 2012 a majem 2017 r. konieczne będzie zrolowanie zadłużenia za ponad 750 mld euro. Pomimo tak poważnych wyzwań stojących przed nowym prezydentem, inwestorzy nie wydają się zaniepokojeni zwycięstwem Hollande'a. Spread, czyli różnica między rentownością 10-letnich francuskich obligacji rządowych i ich niemieckich odpowiedników, zmienił się tylko nieznacznie w porównaniu z momentem przeprowadzenia pierwszej operacji LTRO (116 pkt bazowych 20 grudnia ub.r.), czyli udzielenia nisko oprocentowanych pożyczek dla sektora bankowego.

Należy pamiętać, że w obecnej sytuacji wysoki koszt pożyczek tworzy dodatkową presję na wskaźnik zadłużenia w relacji do PKB, który wynosi w przypadku Francji 85,5 proc. Jest to poziom znajdujący się już tylko nieco poniżej 90 proc. uznawanych za punkt, po przekroczeniu którego realna stopa wzrostu w gospodarce zaczyna spadać. W tej sytuacji nowy prezydent za oczywisty przyjął postulat zmniejszenia deficytu budżetowego. Hollande obiecuje zwalczenie deficytu do 2017 r. poprzez wzrost podatków i w efekcie obniżenie wskaźnika długu publicznego w relacji do PKB w 2017 r. do 80,2 proc. Czy te obietnice są wiarygodne – trudno dziś wyrokować. Jednak analiza danych historycznych przynosi dość zaskakujące konkluzje.

Od 1981 r. we Francji przez 14?lat rządy sprawował prezydent wywodzący się z partii socjalistycznej (Mitterrand), a przez 17 lat prezydenci o proweniencji prawicowej (Chirac, Sarkozy). W tym czasie średni deficyt za rządów socjalistów wynosił 3,6 proc. PKB, podczas gdy za rządów prawicy 4,1 proc. Gdy przyjmiemy jako punkt odniesienia dopuszczalny poziom deficytu budżetowego równy  3?proc. PKB, tak jak to jest zapisane w traktacie z Maastricht, wyniki również są zaskakujące. Okazuje się, że Francja przekraczała ten poziom przez 40 proc. czasu, gdy rządził socjalistyczny prezydent i przez 59 proc. czasu rządów Chiraca i Sarkozy'ego. Być może jest to w jakiejś części wytłumaczenie, dlaczego rentowność francuskich obligacji 10-letnich spadła obecnie do najniższych poziomów od jesieni 2010 r.