O skłonności do ryzyka

Kiedy wracam z pracy, mijam wiszącą na budynku hotelowym wielką reklamę, której motywem przewodnim są pędzle, twarze i złoto.

Aktualizacja: 13.02.2017 01:46 Publikacja: 13.08.2012 06:00

Robert Morawski

Robert Morawski

Foto: Archiwum

Na takim oto tle odmalowano, w sensie dosłownym, wizję kilkunastoprocentowych zysków z inwestycji w nie wiadomo co i nie wiadomo u kogo.

Wiele osób musiało zainwestować do tej quasi-przechowalni złota, skoro wydano tyle pieniędzy na reklamy o zasięgu daleko przekraczającym widok z ulicy, którą przejeżdżam. Jeszcze niedawno można nią było dojechać na lotnisko, z którego startowały samoloty przebojowego przewoźnika. Samoloty opłacone ze środków pozyskanych w przechowalni...

Często jestem pytany przez znajomych o inwestowanie. Pracuję przecież w takiej instytucji, że muszę wiedzieć, co w trawie piszczy. Gdy zaczynam opowiadać o giełdzie, słyszę tylko jedno słowo: „ryzykowne". I wtedy zastanawiam?się, na czym polega ta obawa przed ryzykiem na giełdzie, skoro ciągle i na nowo powstają takie firmy, które bez zbędnego wysiłku potrafią wmówić kilkanaście procent „bez ryzyka".

Inwestowanie na giełdzie niesie za sobą ryzyko. Wiemy to od ponad stu lat i jak na razie potrafimy z tym żyć. Wzrosty i spadki zdarzają się w każdej finansowej dziedzinie życia, lecz przynajmniej w przypadku giełdy przewidywalne jest to, że po spadkach są wzrosty, a po wzrostach spadki. Można stracić, inwestując w jedną spółkę, lecz rzadko się traci, inwestując w giełdę. Jeśli już, to procenty, a nie całość.

Kryzys trwa. Jest nerwowo. Można się bać. Można być ostrożnym. Ale skąd bierze się tylu ryzykantów, którzy zamiast pomyśleć o cywilizowanej i nadzorowanej instytucji z tradycjami, zanoszą pieniądze do firmy założonej przez faceta skazanego kiedyś przez sąd i obiecującego zyski z przechowalni. Z przechowalni, do której od początku miał wszystkie kluczyki.

Skłonność do ryzyka jest immanentną cechą sukcesu na  rynku finansowym. I immanentną cechą każdego bankructwa. Miarą tej skłonności jest proporcja wiedzy i doświadczenia w odniesieniu do realizmu postawionych celów. Gdy idziemy na giełdę, stajemy się realistami i trochę boimy się tego, co już się wydarzyło – historycznych spadków. A gdy idziemy do przechowalni? Nie boimy się, że szatniarz zagubi nasze palto? A może naiwnie liczymy na to, że po dłuższej kłótni wyda nam cudze?

Robert Morawski specjalista ds. podatków w CDM Pekao

Felietony
Ten rok powinien przynieść spadek rentowności
Felietony
Droga do różnorodności
Felietony
Atrakcyjność inwestycyjna krajów azjatyckich
Felietony
Dlaczego łańcuchy dostaw mogą być zmorą dyrektora finansowego?
Felietony
Obowiązek, moda czy nowy język biznesu?
Felietony
Polska jedną z najbardziej atrakcyjnych