Większość wskaźników makroekonomicznych, jak i subiektywne odczucia na temat koniunktury potwierdzają, że sprawy przybierają coraz gorszy obrót. Spada produkcja przemysłowa, wskaźniki aktywności w przetwórstwie, maleje dynamika wzrostu sprzedaży detalicznej, wynagrodzeń, rośnie bezrobocie. Wydaje się, że gospodarka weszła w spiralę dekoniunktury i nie widać sygnałów wskazujących, by miała się z niej szybko wydostać. Coraz więcej prognoz zakłada, że pod koniec roku zobaczymy w Polsce zerowe, a później nawet ujemne tempo wzrostu gospodarczego. Rzeczywiście, gospodarka zwalnia i taka tendencja będzie kontynuowana, jednak w mojej ocenie, dekoniunktura potrwa raczej jeszcze kilka miesięcy, a nie kilka kwartałów.
Polska gospodarka spowalniała w okresie lipiec-wrzesień 2012 r. siódmy kwartał z rzędu (najpewniej, oficjalne statystyki bowiem poznamy dopiero 30 listopada). Maksymalne tempo wzrostu w tym cyklu odnotowane zostało pod koniec 2010 r. (4,7 proc. rok do roku). W kolejnych okresach obserwowaliśmy niższą dynamikę PKB, ostatnio, w II kw. 2,4 proc. Zakładając niemal pewne, dalsze osłabienie tempa wzrostu gospodarczego w końcu roku, będzie to ósmy kwartał hamowania.
W trzech ostatnich cyklach koniunktury od 1997 r. spowolnienie gospodarcze nie trwało w Polsce dłużej niż dziewięć kwartałów. W najstarszym przypadku dekoniunktura utrzymywała się najdłużej. Aktywność zaczęła słabnąć w I kw. 1997 r. i trwało to aż do I kw. 1999 r. Po trzech kwartałach ożywienia, od początku 2000 r. nastąpiło ponowne spowolnienie wzrostu trwające osiem kwartałów (do końca 2001 r.). Wcześniej dynamika PKB przekroczyła 6 proc. w skali roku (w IV kw. 1999 r.). Bardzo krótkiego, rocznego spowolnienia, polska gospodarka doświadczała w kolejnym cyklu, w 2004 i na początku 2005 r. Wreszcie w ostatniej fazie dekoniunktury ostatniego piętnastolecia, między 2007 a 2009 r., spowolnienie trwało osiem kwartałów.
Doświadczenia historyczne wskazują, że najpóźniej w II?kw. 2013 r. polska gospodarka będzie notować wyższe tempo wzrostu PKB (rok do roku) niż kwartał wcześniej i taka tendencja będzie się utrzymywała co najmniej do początku 2014 r. Ożywienie może nie być szczególnie silne, ale z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że będzie ono miało miejsce. Gdyby spowolnienie miało się przedłużyć, zanegowałoby to nie tylko zależność, że okresy dekoniunktury w Polsce nie trwają dłużej niż dwa lata, ale również tę, że polska gospodarka ma tendencję wyznaczania ekstremów dynamiki rozwoju (szczytów i dołków) na przełomie roku, w I kw. bądź IV kw. Dlatego większe prawdopodobieństwo przypisuję nawet scenariuszowi, w którym już w I kw. przyszłego roku będziemy notować wyższe tempo wzrostu PKB niż pod koniec bieżącego, aniżeli temu, że w II kw. 2013 r. gospodarka będzie nadal zwalniać.
Jakkolwiek można prognozować, że w szczycie dekoniunktury wzrost PKB będzie bardzo niski bądź wręcz zerowy, to trudno zgodzić się z opinią, że spowolnienie przedłuży się na cały 2013 r. Nie oznacza to też, oczywiście, że na przestrzeni całego roku tempo rozwoju będzie znacząco wyższe niż w bieżącym. Gospodarka będzie w nim dopiero wychodzić z kryzysu, co w najlepszym wypadku pozwoli na osiągnięcie na przestrzeni dwunastu miesięcy dynamiki wzrostu o 0,2–0,3 pkt proc. wyższej niż w całym 2012 r. Tak czy inaczej, warunki gospodarowania będą się stopniowo poprawiać.