Tymczasem europejskim politykom udało się w kilka tygodni znaleźć sposób na zmniejszenie greckiego długu aż o 20 proc. PKB. Naturalnie bez jego restrukturyzacji, przed czym jak przed ogniem wzbraniała się niemiecka kanclerz, którą za rok czeka konfrontacja z wyborcami.
Pominę tutaj wątek tego, czy relacja długu do PKB na poziomie 124 proc. jest akceptowalna dla takiego kraju jak Grecja czy też nie. Mam co do tego bardzo duże wątpliwości, ale na potrzeby tego tekstu załóżmy bardzo optymistycznie, że tak jest. Chodzi nam bowiem o to, aby zbadać, w jaki sposób można obniżyć dług o 20 proc. PKB bez jego restrukturyzacji.
Zacznijmy od tego, że z nieoficjalnych doniesień wynika, że MFW na początku negocjacji zażądał, aby europejskie rządy darowały Grecji 20 proc. pożyczonych jej pieniędzy. O tym jednak nie mogło być mowy. Jak już wspomniałem, darowanie Grecji długów – choć zapewne nieuniknione – jest na dziś niemożliwe z powodów politycznych. Dlatego trzeba było znaleźć inne wyjście, gdyż MFW zagroził wycofaniem się z finansowania pomocy.
Pierwsza część pakietu to rozwiązania, które w praktyce są darowaniem długu, ale można próbować wyborcom wmawiać, że tak nie jest. Trochę tak jakby eliminować ulgi podatkowe, wmawiając społeczeństwu, że przecież podatki nie rosną. W tym przypadku jest to obniżenie oprocentowania od pożyczonych środków oraz jego częściowe odroczenie. Zmiany te obniżają wartość bieżącą greckich należności w dokładnie taki sam sposób, jak bezpośrednie umorzenie, ale będzie to przedstawione jak „zachowanie" 100 proc. kapitału. Podobnie jest w przypadku zysku Europejskiego Banku Centralnego, który zamiast do budżetu poszczególnych członków strefy trafi do budżetu Grecji. Pieniądze nie są znaczone – równie dobrze zysk EBC mógł zasilić jego kapitały, a odpowiednią kwotę można było Grekom umorzyć, nie komplikując rzeczywistości.
To wszystko jednak mało. Brakującą kwotę politycy postanowili znaleźć... w nie swojej kieszeni. Rynkowy dług Grecji to już zaledwie około 60 mld euro. Jednak jego wartość rynkowa jest trzykrotnie niższa. Plan zakłada, że gdyby pożyczyć Grecji 10 mld EUR, mogłaby ona skupić z rynku i umorzyć dług o nominalne 30 mld EUR. Pstryk – 20 mld EUR długu wyparowało. Są jednak dwa problemy. Zasadniczy problem to znalezienie chętnych do sprzedaży takiej ilości obligacji po obecnej cenie rynkowej. Inwestorzy prywatni już wiosną zgodzili się na dużą redukcję zobowiązań, a to właśnie oni, sprzedając obligacje poniżej nominału, finansowaliby kolejne greckie oddłużenie. Wielu z tych inwestorów miało z pewnością nadzieję, że wraz z poprawą sytuacji w Grecji, ceny tych papierów wzrosną. Cena oddaje obecnie zgłaszany popyt i nie trzeba być noblistą, aby przypuszczać, że popyt na połowę greckiego rynkowego długu wpłynie pozytywnie na jego cenę (zmniejszając efektywność operacji). Większość inwestorów może uznać, że lepiej zaryzykować pozostawienie obligacji w portfelu, gdyż nawet w przypadku bankructwa straty mogłyby być niewiele wyższe. Być może jednak greckie banki, w posiadaniu których jest połowa rynkowego długu, zostaną odpowiednio zachęcone do wzięcia udziału w operacji.