Bez Apple’a może się nie udać

Rynek mobilnych płatności zbliżeniowych rozwija się wolniej, niż prognozowano jeszcze kilka miesięcy temu. Powodami nie są ani kryzys w Europie, ani widmo klifu fiskalnego w USA.

Aktualizacja: 13.02.2017 04:17 Publikacja: 11.12.2012 05:00

Tomasz Świderek, publicysta ekonomiczny

Tomasz Świderek, publicysta ekonomiczny

Foto: Archiwum

Przyczyną jest to, że smartfony Apple nie obsługują tej metody płacenia. Operatorzy komórkowi poszukują kolejnej cudownej aplikacji, która pozwoliłaby im zarabiać takie krocie jak na SMS. Od kilku lat branża wiąże wielkie nadzieje z mobilnymi płatnościami, w tym z użyciem zbliżeniowej technologii NFC.

Po latach przygotowań i zakulisowych sporów dotyczących podziału strumienia pieniędzy między zainteresowanych – banki, telekomy i organizacje wydające karty – w ostatnich miesiącach płatności zbliżeniowe NFC z wykorzystaniem smartfonów stały się rzeczywistością. Brakuje jednak konia pociągowego, który pomógłby w popularyzacji usługi na rynku masowym. Moduł NFC mają co prawda i Samsung Galaxy SIII, i Nokia Lumia 920, dwa świetnie sprzedające się smartfony, ale nie ma go iPhone5, najgorętszy telekomunikacyjny gadżet ostatnich miesięcy.

Szefowie firmy z Cupertino sceptycznie podchodzą do tej technologii. Phil Schiller, wiceprezes Apple, tłumaczył, że NFC nie zamontowano w telefonie, bo nie ma pewności, że technologia przynosi jakiekolwiek rozwiązanie istniejących problemów, a tym samym, czy będzie powszechna.

Tłumaczenie ciekawe, biorąc pod uwagę, że po obu stronach Atlantyku operatorzy komórkowi, banki i organizacje zajmujące się kartami kredytowymi starają się jak mogą, by wypromować mobilne płatności zbliżeniowe na rynku masowym. Z tego powodu decyzję firmy z Cupertino można uznać za ryzykowną. Apple dał bowiem szansę tym konkurentom, których smartfony mają NFC, na dodatkową promocję ich produktów przez konsorcja zainteresowane wprowadzeniem mobilnych płatności. Świetnie widać to w przypadku usługi myWallet polskiego T-Mobile. Operator wskazuje, które telefony zaleca. A na liście są Nokie, Samsungi i Sony.

W sceptycznym podejściu Apple do NFC jest jednak trochę racji. By usługa była powszechna, musi ją obsługiwać dużo terminali płatniczych. A z tym – w skali globalnej – ciągle nie jest najlepiej. Nasi operatorzy

– T-Mobile i Orange – i ich partnerzy – banki i MasterCard – zapowiadając wprowadzenie NFC podkreślali, że Polska jest w europejskiej i światowej czołówce w liczbie takich terminali. Problem w tym, że także w Polsce ciągle łatwiej spotkać terminal, który nie obsługuję NFC, niż taki, który ma tę funkcję. Na dodatek w niewielkich punktach sprzedaży, np. w kioskach z prasą, biletami i papierosami, czyli tam, gdzie szczególnie chętnie płacilibyśmy zbliżeniowo, terminali płatniczych praktycznie nie ma. Powód jest prosty – opłaty interchange plus koszt zakupu terminalu (agenci rozliczeniowi przerzucają go na handlowców) sprawiają, że akceptacja kart właścicielom takich placówek handlowych po prostu się nie opłaca.

Patrząc na ciągle dziurawą sieć punktów akceptujących płatności NFC śmiało można powiedzieć, że Apple może sobie pozwolić na pewne opóźnienie w zaadaptowaniu tej technologii, bo na masową skalę mobilne płatności zaistnieją na rynku za dwa, trzy lata.

Czy Apple będzie czekał aż tak długo? Wszystko zależy od tempa rozwoju rynku usług NFC. Trzeba pamiętać, że NFC to nie tylko mobilne płatności, ale także np. e-bilety – w tym komunikacyjne – które bardzo szybko mają szansę stać się pierwszym masowym rynkiem usług NFC. NFC to także wymiana danych, w tym dużych plików, między dwoma znajdującymi się w sąsiedztwie telefonami albo na przykład kontrola dostępu do wydzielonych obszarów firm. Jeśli firma z Cupertino dostrzeże korzyści albo znajdzie sposób na zarabianie na tych usługach, to w kilka chwil później – być może już w przyszłym roku – pojawi się model iPhone z modułem NFC. A wtedy Tim Cook, prezes koncernu, będzie mógł ogłosić najwierniejszym klientom kolejną wspaniałą funkcję smartfonu.

Na razie wiele wskazuje, że bez wsparcia Apple'a może być trudniej przekonać konsumentów do nowej formy płacenia. Decyzja spółki z Cupertino może jeśli nie zablokować, to opóźnić rozwój usług opartych na NFC w Europie i Ameryce Północnej, czyli tam, gdzie iPhone są szczególnie popularne. Apple w powszechnej opinii uważany jest bowiem za firmę, która dostarcza klientom przyjaznych w użyciu i potrzebnych im rozwiązań, a skoro nie oferuje NFC, to daje sygnał konsumentom, że muszą być istotne tego powody. Dość przypomnieć, że niechęć Steva Jobsa, nieżyjącego od roku współzałożyciela firmy i jej charyzmatycznego prezesa, do technologii flash sprawiła, że zaczyna ona znikać z rynku mobilnego.

Z powodu nieobecności spółki z Cuperino w gronie producentów smartfonów wspierających NFC, firma badawcza Juniper Research ścięła na początku grudnia światową prognozę wartości mobilnych transakcji zbliżeniowych w 2017 r. do 110 mld USD. Kilka miesięcy temu, gdy wydawało się niemal pewne, że najnowszy iPhone będzie je obsługiwał, Juniper sądził, że będzie to 180 mld USD. Moim zdaniem te prognozy mogą się jeszcze zmienić. Zarówno wtedy, gdy wśród wspierających NFC pojawi się Apple, jak wówczas, gdy na podstawie danych rynkowych okaże się, że kierowana przez Tima Cooka firma popełniła błąd, ignorując zbliżeniową technologię.

Felietony
Wspólny manifest rynkowy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Felietony
Pora obudzić potencjał
Felietony
Kurs EUR/PLN na dłużej powinien pozostać w przedziale 4,25–4,40
Felietony
A jednak może się kręcić. I to jak!
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Felietony
Co i kiedy zmienia się w rozporządzeniu MAR?
Felietony
Dolar na fali, złoty w defensywie