Na nowy rok planuje się wprowadzenie innych rozwiązań, lecz już dziś wiadomo, że będą one mniej korzystne dla chętnych na uwicie własnego gniazdka w warunkach stagnacji na rynku nieruchomości.
Ostatnio w swoich felietonach krytykowałem namnażanie kolejnych pomysłów mających skłonić Polaków do oszczędzania na emeryturę. Lecz dziś myślę, że może trochę się zagalopowałem i może nowe pomysły są potrzebne. Mam jeden w głowie, więc w ramach samoreklamy pozwalam sobie zgłosić ideę, która mógłby połączyć zalety „przyjemności" na starość z „pożytkiem" w młodości.
Gdy głębiej się zastanowić nad sytuacją młodych ludzi i odejść od sztampowego narzekania na ich smutny los w dobie szalejącej recesji (uwaga – ironia!) można najzupełniej poważnie dojść do wniosku, że ludzie wchodzący w dorosłe życie mają trzy podstawowe problemy, z tego dwa bardzo namacalne – praca i mieszkanie – a trzeci ukryty: przyszła emerytura. O pracy nie będę pisał, bo ciężko jest opracować rozwiązanie o objętości krótkiego felietonu, ale o pozostałych napiszę, ponieważ wydaje mi się, że można by zastanowić się nad pomysłem, który zachęcałyby do jednoczesnego rozwiązania dwóch problemów.
Jak skłonić ludzi do oszczędzania na emeryturę już w tym okresie ich życia, gdy muszą ponieść istotne wydatki związane ze znalezieniem własnego lokum? Odpowiedź wydaje się prosta: trzeba stworzyć taki program wspierania oszczędzania, który jednocześnie stanowiłby zabezpieczenie w momencie zaciągania kredytu na zakup lub budowę własnego mieszkania czy domu. Podobne rozwiązania są stosowane w minimalnym zakresie już teraz, albowiem niektóre instytucje finansowe narzucają kredytobiorcom uczestnictwo czy to w ubezpieczeniach na życie, czy w programach, w których niewielkie kwoty – obok pokaźnych spłat kredytu – są przekazywane np. na zakup jednostek uczestnictwa w funduszu inwestycyjnym. Chodzi jednak o to, aby w taki mechanizm zaangażować państwo, które musi być zainteresowane rozwiązywaniem dwóch istotnych problemów społecznych i powinno wspierać narzędzia, które na rynku działają.
Pomysł jednoczesnego wsparcia procesu zaspokajania potrzeb mieszkaniowych i oszczędzania na przyszłą emeryturę nie musiałby się wiązać z żadną szczególną stymulacją podatkową – wystarczyłoby, aby jak w programie „Rodzina na swoim" państwo dopłaciło do odsetek lub rat kredytu, spłacanych przez kolejne lata. Oczywiście możliwość odpisania większej lub mniejszej kwoty od podatku czy podstawy opodatkowania byłaby doskonałym motorem do napędzania takiego, odnowionego programu. Wydaje się jednak, że stworzenie mechanizmu, w którym oszczędności gromadzone na emeryturę, nawet w kwocie dużo mniejszej w skali miesiąca niż kwoty służące spłacie zaciągniętych zobowiązań kredytowych, pozostawałyby – aż do osiągnięcia wieku emerytalnego lub dnia całkowitej spłaty na rzecz kredytodawcy – zabezpieczeniem tych zobowiązań, miałoby dużo lepszy efekt stymulujący zachowania młodych obywateli. Dużo lepszy niż IKE czy IKZE, choć i te programy emerytalne można by połączyć z ideą wspierania budownictwa mieszkaniowego.