Piszę specjalnie w cudzysłowie, ponieważ wbrew zapewnieniom ministrów, realnie jest on ukryty gdzie indziej. Ponieważ dziś trzeba zapisać go „atramentem sympatycznym", tak aby nie obciążał budżetu państwa i nie utrudniał nam wykonania międzynarodowych zobowiązań związanych z deficytem, całość działań skupia się na tym, aby owo ukrywanie było „zrozumiałe" i akceptowane przez opinię publiczną. Warto więc się skupić na użytych argumentach, to właśnie bowiem ich jakość pokazuje, na jaki poziom dyskusji, proponowanej przez rząd, wchodzimy.
Podstawowy argument podniesiony w tych dniach przeciwko funkcjonowaniu OFE skupia się na ich niedoskonałości i kosztowności. Niedoskonałość ma wynikać z tego, że zarządzają częścią składki w sposób pasywny, inwestując znaczną część naszych pieniędzy w obligacje zadłużonego Skarbu Państwa, co oczywiście według ministra finansów jest bez sensu. No cóż, może i jest, ale chciałbym przypomnieć, że OFE mają obowiązek takiego właśnie inwestowania, więc same z siebie nie mogą zmienić rodzaju instrumentów finansowych, ponieważ złamałyby prawo. Ciekawy jest przy tym zakaz inwestowania w dłużne (ale bezpieczne) instrumenty, emitowane przez inne kraje, więc ta „wada" podnoszona przez rząd mogłaby być wyeliminowana w bardziej merytoryczny sposób, bo poprawiający dywersyfikację sposobu inwestowania. Podobnie jest z kosztownością OFE. Każdy z nich jest na tyle związany przepisami, że nie może ani zatrudniać do zarządzania amatorów, ani prowadzić funduszu bez odpowiedniego zaangażowania kapitałowego. I co istotne – OFE pozostają pod ścisłym nadzorem Komisji Nadzoru Finansowego, a to też nie zmniejsza kosztów funkcjonowania.
Z przedstawionych przez rząd prezentacji wynika, że ZUS jest nieskomplikowaną, odbiurokratyzowaną i niedrogą instytucją, która świetnie zarządza naszymi finansami, uzyskując doskonałe stopy zwrotu. Do tego od lat jest fantastycznie nadzorowana i to nie przez KNF. Powiem trochę przewrotnie, że aż żal, iż w czasach pokryzysowych nie mam możliwości ulokowania wszystkich swoich oszczędności w ZUS, więc po prostu ironicznie uśmiecham się, gdy słyszę, że emerytura ma być tania i waloryzowana. Będzie tania, bo opłacona z przyszłych podatków, i waloryzowana, bo zapłacą za nią nasze dzieci i wnuki!
Rządowi ministrowie skupili się jeszcze na dwóch innych, kluczowych cechach emerytury. Ma być bezpieczna i dożywotnia. To są bardzo ważne elementy każdego systemu emerytalnego, bo to powinny być nie tylko filary takiego systemu, ale również filary istnienia każdego państwa, które jeśli ma trwać, musi zapewniać dożywotnie bezpieczeństwo w wielu dziedzinach życia. Jeśli zestawimy te szczytne hasła z tym, co mówi się na temat OFE, wyraźnie widzimy, że OFE długo nie pożyją, a nawet jeśli zdecydujemy się w nich pozostać, to – przywołując prezentowane przez rząd wyniki – na bezpieczeństwo nie możemy liczyć. Jak więc zrozumieć w tym kontekście propozycję wyboru dodatkowego oszczędzania w OFE, poprzez obowiązkowe odprowadzanie 2 proc. składki? Jako prowokację? Czy jako karę?
Przedstawione rządowe argumenty za dalszym ograniczeniem kapitałowej części systemu emerytalnego zostały, w mojej ocenie, doskonale wpisane w poglądy szerokiej opinii publicznej, które można śledzić m.in. w komentarzach do wiadomości o nadchodzących zmianach. Nie jestem socjologiem, ale myślę, że rodzaj demagogii uprawianej przez rząd mówiący nie tylko o „bezpieczeństwie", ale i „swobodzie" wyboru, nie wynika wyłącznie z chęci zastosowania pewnych trików marketingowych (kolor zielony i czerwony na prezentowanych slajdach jest nieprzypadkowy), ale również jest oparty na dokładnej analizie opinii społecznej. Oczywiście w wyraźnie określonym wymiarze, bo przecież nikt nie przedstawi społeczeństwu infografiki, z której będzie wynikać, że najlepiej - na zasadzie „swobody i wolności" wyboru – przestać płacić składki do ZUS.