Strach przed rządem paraliżuje USA

We wtorek 1 października w USA rozpoczęło się zjawisko określane obrazowym mianem goverment shutdown (zamknięcie rządu). Po polsku można to określić swojskim mianem paraliż rządu.

Aktualizacja: 11.02.2017 11:36 Publikacja: 09.10.2013 06:00

Piotr Kuczyński, główny analityk, Dom Inwestycyjny Xelion

Piotr Kuczyński, główny analityk, Dom Inwestycyjny Xelion

Foto: Archiwum

Ważne dla działania państwa instytucje czy organizacje rządowe pracują (armia, policja itp.), ale parki narodowe, muzea są zamknięte. Około 800 tysięcy pracowników federalnych dostało przymusowe, być może nawet bezpłatne, urlopy. Nie były też publikowane niektóre (ważne dla rynków finansowych) raporty makroekonomiczne. To często bardzo utrudniało działanie inwestorów i spowalnia ich aktywność. Szacuje się, że taki paraliż kosztuje USA 300 milionów dolarów dziennie.

Taka sytuacja powstała dlatego, że Kongres nie uchwalił budżetu państwa. Nie uchwalił, bo brak było zgody najbardziej ideologicznie zmotywowanej części republikanów (Tea Party) na wejście w życie reformy zdrowia przygotowanej przez administrację Baracka Obamy. Mimo że 72 proc. Amerykanów uznaje to za błąd, republikanie chcą się zgodzić na budżet pod warunkiem opóźnienia o rok wejścia w życie reformy ochrony zdrowia. Wydawałoby się, że w sytuacji, kiedy w przyszłym roku odbywają się wybory do Kongresu, republikanie muszą szybko się wycofać ze swojego pomysłu, ale w momencie pisania tego tekstu nic tego nie sygnalizowało.

W Polsce taka sytuacja na szczęście nie jest możliwa. Gdyby była możliwa, to straty wynikające z paraliżu części gospodarki zdecydowanie przewyższałyby zyski z niewypłacanych urzędnikom pensji. Nie jest możliwa dlatego, że artykuł 219 ustęp 3 i 4 Konstytucji RP umożliwia działanie państwa w przypadku, gdyby Sejm nie uchwalił ustawy budżetowej. Może jednak uchwalić prowizorium budżetowe pozwalające na krótkoterminowe działanie państwa (do roku). W najgorszym przypadku rząd „prowadzi gospodarkę finansową na podstawie przedłożonego projektu ustawy", który to projekt sam przygotował.

W USA paraliż części państwa w wyniku braku budżetu jest możliwy, bo Amerykanie boją się dyktatu rządu i nie pozwalają mu działać bez zgody Kongresu. Zapominają, że demokracji w ich wydaniu też czasem można się bać... Szczególnie wtedy, kiedy obywatele przy urnach wyborczych dadzą się zaczarować ideologicznie motywowanym kandydatom. Tacy właśnie są członkowie Tea Party, którzy prowadzą Partię Republikańską w bardzo niebezpiecznym kierunku.

Na razie cały świat obserwuje sytuację powstałą w USA bez specjalnego niepokoju. Może nawet z uśmiechem na ustach traktując ten paraliż państwa jako pewnego rodzaju kuriozum. Niedługo może jednak nam wszystkim nie być do śmiechu. Sekretarz skarbu USA Jack Lew twierdzi, że Stany Zjednoczone będą miały pieniądze na regulowanie swoich rachunków (między innym odsetek od obligacji) tylko do 17 października tego roku. To kolejna amerykańska specyfika.

W polskiej konstytucji mamy określony ostateczny limit zadłużenia – jest to 60 procent PKB. Podobny próg obowiązuje zresztą w całej Unii Europejskiej, tyle że prawie nikt go nie przestrzega. Nawet tak podobno oszczędni Niemcy są o wiele mocniej zadłużeni (ponad 80 procent PKB). W USA próg zadłużenia jest ruchomy i nie ma nic wspólnego z PKB. Ustalany jest przez Kongres i wyrażany w dolarach. USA zadłużone są obecnie na 16,7 biliona dolarów.

I to jest ten ostatnio przyjęty limit zadłużenia, który Kongres musi podnieść, jeśli nie chce technicznego bankructwa USA. Oczywiście w tej sprawie też strach przed wszechpotężnym rządem prowadzi do oddania decyzji demokratycznie wybranym przedstawicielom społeczeństwa. Niestety, społeczeństwo czasem się myli, co może prowadzić do sytuacji niebezpiecznej dla całego świata. Byłoby wręcz niewyobrażalne to, co by się stało, gdyby rzeczywiście USA przestały spłacać swoje długi. Zapłaciłby za to cały świat – Polska również.

Rynki finansowe przyjmowały paraliż części państwa w USA bardzo spokojnie. Być może spokojnie będą też przyjmowały polityczne przetargi dotyczące podniesienia limitu zadłużenia. Dlaczego tak spokojnie? Dlatego, że za każdym razem, kiedy trzeba podnieść limit zadłużenia, odbywa się ta jazda obowiązkowa, swoiste polityczne teatrum. Od 1917 roku, kiedy przyjęto obowiązujące dzisiaj rozwiązania, limit długu podnoszony był już ponad sto razy, więc wszyscy zakładają, że i tym razem zostanie podniesiony. Co prawda nigdy jeszcze nie było takiej opozycji jak Tea Party, ale najpewniej i tym razem nic złego się nie wydarzy i do bankructwa USA (jeszcze) nie dojdzie.

Felietony
Wspólny manifest rynkowy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Felietony
Pora obudzić potencjał
Felietony
Kurs EUR/PLN na dłużej powinien pozostać w przedziale 4,25–4,40
Felietony
A jednak może się kręcić. I to jak!
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Felietony
Co i kiedy zmienia się w rozporządzeniu MAR?
Felietony
Dolar na fali, złoty w defensywie