Reklama
Rozwiń

Przychód, nazwa, konsekwencje...

Teoretycznie każda szufladka powinna mieć przypisaną jedną metodę opodatkowania, jedną stawkę. Ale w praktyce...

Publikacja: 11.12.2015 05:00

Robert Morawski, specjalista ds. podatków

Robert Morawski, specjalista ds. podatków

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski Krzysztof Skłodowski

Podatek dochodowy od osób fizycznych coraz bardziej zaczyna nabierać cech podatku cedularnego. Pisałem w moich poprzednich felietonach, jakie są wady takiego podejścia – niektóre źródła dochodów opodatkowanych są traktowane przez ustawodawcę lepiej, inne gorzej. Ale ewentualne preferencje nie są największą wadą takiego podejścia.

W prawie podatkowym opodatkowanie wiąże się nierozerwalnie z procesem ustalenia faktycznego i prawnego tytułu do uzyskiwanego dochodu. Moim skromnym zdaniem tytuł prawny jest o wiele ważniejszy, a to przede wszystkim z uwagi na istnienie tzw. wykładni systemowej, która pozwala interpretować pojęcia podatkowe w zgodzie z nomenklaturą stosowaną w innych aktach prawnych. Ale jest też druga przyczyna – tytuł prawny da się ustalić w świetle przepisów podatkowych nawet wtedy, gdy strony inaczej próbują nazwać coś, co dla celów podatkowych powinno być zakwalifikowane jednoznacznie.

Obserwuję na tym tyle ciekawe, jednak coraz bardziej niepokojące zjawisko. Z jednej strony pojawiają się interpretacje, które wskazują na to, że dany rodzaj przysporzenia majątkowego, należy łączyć funkcjonalnie z tym źródłem dochodu i metodą opodatkowania, które są bazą dla uzyskania tego przysporzenia. W tym roku pojawiły się takie interpretacje w obrębie przychodów kapitałowych, nawet wydawane na poziomie orzeczeń sądowych, które np. kwalifikują odsetki za zwłokę z tytułu zapłaty ceny należnej z odpłatnego zbycia papierów wartościowych do dochodów z... odpłatnego zbycia papierów wartościowych. Z drugiej strony sądy potrafią oddzielać dochody z działalności gospodarczej od dochodów kapitałowych, nawet jeśli funkcjonalny związek tych dochodów jest oczywisty, powołując się na słabo zdefiniowaną cedularność PIT.

Konsekwencją takiego podejścia może być jedynie chaos. I znaczące ryzyko inwestora, który nie ma gwarancji, że uzyskany przez niego dochód zostanie właściwie „zaszufladkowany". Teoretycznie każda szufladka powinna mieć przypisaną jedną metodę opodatkowania, jedną stawkę. Ale w praktyce zaczyna to przypominać nierozwikłana plątaninę powiązań, widocznych tylko pod odpowiednim kątem przez indywidualnego znawcę.

Czekam więc na interpretację, która zakwalifikuje dochód z funduszy dywidendowych do kategorii dochodów z zysków osób prawnych, a nie do kategorii dochodów z tytułu udziału w funduszach kapitałowych. Potem będzie można zaliczyć kalendarz otrzymany w domu maklerskim do przychodów z inwestowania na GPW i na samym końcu uznać, że przychody z transakcji przeprowadzanych przez pracowników instytucji finansowych są w rzeczywistości ich przychodami ze stosunku pracy.

Reklama
Reklama

A co z honorarium za ten felieton? Uff... Przecież napisałem go zupełnie prywatnie!

Felietony
Informacja poufna po nowemu
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Felietony
Rok rekordów na polskim rynku
Felietony
Gra o wszystko: strategie negocjacyjne
Felietony
GPW zbiera siły przed końcem roku
Felietony
Rynek publiczny, czy prywatny
Felietony
Mogłoby być prościej
Reklama
Reklama