Nie chodzi o negowanie tradycyjnych sektorów i zaniedbywanie ich rozwoju, ale o wzbogacenie gospodarki o nowe obszary będące nośnikami innowacji i stanowiące o jej nowoczesności, w których jest bardzo dużo do nadrobienia nie tylko względem liderów światowych (USA, Japonia czy od niedawna Chiny), ale także mniejszych graczy. Poziom innowacyjności polskiej gospodarki jest znacznie poniżej osiąganego przez kraje o podobnym potencjale.
Podstawowym problemem są niskie nakłady na naukę, liczone do PKB. Nie tylko nakłady budżetowe, ale również ponoszone przez firmy w obszarze R&D, np. w ramach wspólnych projektów realizowanych z rodzimymi uczelniami (współpraca biznesu i uniwersytetów w USA to standard). Polska gospodarka jest w ogromnej większości podwykonawcą i poddostawcą gospodarki niemieckiej i w mniejszym stopniu innych krajów UE, co powoduje, że inwestycje lokowane w naszym kraju co do zasady dotyczą produkcji. Nawet jeśli jest to produkcja coraz bardziej przetworzonych produktów przemysłowych, to nadal w ogromnej większości w Polsce nie lokuje się dużych działów R&D. To pozostaje domeną krajów pochodzenia kapitału. Problemu tego nie rozwiązują również ostatnio modne centra usług wspólnych coraz częściej lokowane w naszym kraju, gdyż osoby tam zatrudnione wykonują jedynie mniej lub bardziej skomplikowane prace tzw. back office na rzecz największych koncernów. To pozytywne, że wybierają one Polskę dla tego typu działalności, ale jednak nie jest to nośnik najwyższego know-how. Powodem naszej niskiej innowacyjności jest także brak wystarczająco rozwiniętych firm prywatnych, które miałyby możliwość realizacji skomplikowanych badań R&D. Nadal w większości przypadków unowocześnienie następuje poprzez nabycie gotowych rozwiązań na Zachodzie. Siłą napędową rozwoju nie są też ociężałe molochy energetyczne, wydobywcze i przemysłowe (choć w przemyśle np. zbrojeniowym widać coraz więcej pozytywnej inicjatywy) kontrolowane przez Skarb Państwa.
W polskiej gospodarce już są przykłady firm innowacyjnych w przemyśle wysokich technologii (np. prywatna firma WB Electronics produkująca zaawansowane systemy komunikacyjne dla wojska oraz drony, potrafiąca konkurować na rynkach zagranicznych), a pojawiają się kolejne ambitne firmy w nowoczesnych i konkurencyjnych branżach (np. produkcja drukarek 3D, biotechnologia, farmaceutyki, rozwiązania IT), chociaż nieumiejące komercjalizować nawet bardzo innowacyjnych rozwiązań (grafen, niebieski laser). Czy mamy tu do czynienia ze zbyt agresywnym lokalnym PR wychwalającym osiągnięcia polskiej nauki, które w realnej konfrontacji ze światem okazują się co najwyżej przeciętne, czy może z marnotrawstwem dobrych opracowań z uwagi na zbyt nikłe wsparcie instytucji rządowych?
Pozycji polskiej nauki odpowiada pozycja polskich uczelni w rankingach światowych i europejskich. To co najwyżej w kilku przypadkach silna liga europejska. Czy nie mamy zbyt dużo słabych uczelni i czy nie powinna nastąpić konsolidacja, aby powstało kilka silnych naukowych ośrodków? Niezbędna jest również głęboka reforma personalna, aby umożliwić kariery młodym i ambitnym naukowcom, a nie wypychać ich zagranicę. Sytuacja w polskiej nauce przypomina tę ze świata piłki nożnej. Mamy słabą ligę, ale też talenty, które jak tylko zostaną zauważone przez zagraniczne bogate kluby, wyjeżdżają i tam rozkwitają (np. Lewandowski).
Kluczowym elementem jest maksymalne uproszczenie prowadzenia biznesu, co nie tylko wspomoże rozwój tradycyjnych jej gałęzi, ale również pomoże firmom innowacyjnym. Dobrym rozwiązaniem jest wprowadzenie ambitnych programów finansowania szczególnie obiecujących projektów mających duży ładunek innowacyjności. Tu dużą rolę może odegrać Polski Fundusz Rozwoju, ale we współpracy z Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, przy czym naturalnym obszarem bezpośredniego wpływu państwa na rozwój technologiczny jest przede wszystkim przemysł obronny i energetyczny. To właśnie tu państwo powinno poprzez kontrolowane firmy realizować projekty rozwojowe we współpracy ze światowymi liderami. To droga do autentycznego skoku technologicznego przemysłu. Doskonałym przykładem takiej drogi jest Turcja, której przemysł obronny jeszcze 30–40 lat temu był nieistotnym elementem światowego rynku. Obecnie oferuje nowoczesne i konkurencyjne cenowo produkty (np. firma turecka zgłosiła swój śmigłowiec bojowy do polskiego konkursu). Cały ten proces modernizacji nie byłby możliwy bez ścisłej współpracy z partnerami europejskimi i amerykańskimi, od których przejęto technologię, na bazie której opracowywane są obecnie własne projekty. Oczywiście obecna sytuacja tego kraju jest dość trudna i może być powodem zaprzepaszczenia dotychczasowego dorobku – ale to już inna historia.