Prof. Marek Wierzbowski, Prof. Marek Wierzbowski i Partnerzy – Adwokaci i Radcowie Prawni
Niesie to dla Polski kilka problemów. Jednakowe przepisy wymagają jednakowego ich interpretowania i stosowania w ramach całej UE. Przepisy te odzwierciedlają z reguły praktykę i istniejące regulacje na rynkach najbardziej rozwiniętych. Wyprzedzają więc regulacje obowiązujące na rynkach znacznie mniej rozwiniętych, w tym na rynku polskim. Przy interpretacji przepisów rozporządzeń należałoby więc sięgać do orzecznictwa, piśmiennictwa i praktyki na rynkach najbardziej rozwiniętych, służących za pierwowzór dla rozporządzeń. Źródła krajowe mogą okazać się tutaj niewystarczające ze względu na brak stosownej praktyki.
Opieranie się na praktyce zagranicznej w zakresie interpretacji przepisów dotyczących rynku kapitałowego nie jest dla nas niczym nowym. W początkach naszego rynku, kiedy powstawała giełda, wykorzystano wzorce zagraniczne. Pierwowzorem GPW była nieistniejąca już giełda w Lyonie (Bourse de Lyon). Natrafiając na coraz to nowe problemy, zarówno ówczesna Komisja Papierów Wartościowych, jak i władze Giełdy sięgały do doświadczeń porównywalnych wielkością rynków zagranicznych. Mówił mi o tym dr Lesław Paga, pierwszy przewodniczący Komisji. Taki sposób interpretacji przepisów tylko pozornie może wydawać się działalnością nieznajdującą uzasadnienia w prawie polskim. To jedyny sposób na stworzenie rynku, odpowiadającego standardom międzynarodowym. Odniesienia do rozwiązań obcych znajdujemy w orzecznictwie sądów, w tym w orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego.
A występują tu pewne różnice w podejściu międzynarodowym i naszym rodzimym. O ile my zwracamy uwagę na sprawy formalne, literalną zgodność zachowań z przepisami, o tyle na innych rynkach istotną rolę odgrywa ochrona inwestorów przed oszustwem. O ile działanie nie ma na celu oszukania innych inwestorów, nie jest zwykle penalizowane. Takie podejście winno więc cechować regulatora, sądy i inne podmioty nadzorujące nasz rynek kapitałowy. Wtedy wejście w życie Rozporządzenia MAR nie niosłoby obaw, byłoby przyjmowane spokojnie, jak w każdym innym kraju europejskim.
Zwrócić trzeba uwagę, że takie same działania w różnych okolicznościach mogą być w pełni akceptowalne i nie uważane za naganne. Wpływanie na popyt i podaż jest zadaniem animatora, czyli tzw. market makera, i nikt, również w Polsce, nie traktuje go jako manipulacji. Oddziaływanie na kurs w pierwszym okresie po pierwszym notowaniu nowo wprowadzonych papierów jest powszechną, wszędzie akceptowana praktyką. W obu przypadkach mamy działania, które by wpadały pod definicję manipulacji, gdyby nie cel, jaki im przyświeca i powszechna akceptowalność.