Mimo że w ostatnich tygodniach wrze medialna dyskusja nad projektem ustawy o jawności życia publicznego, niezauważona pozostaje część zmian, które będzie niosła ze sobą ta ustawa. Przygotowując niniejszy tekst, sięgnąłem do archiwalnych doniesień prasowych, w których tematem przewodnim był obowiązek składania oświadczeń majątkowych. Przewijały się w nich deklaracje, a wręcz pogróżki poszczególnych grup zawodowych, że w razie objęcia ich obowiązkiem składania jawnych oświadczeń majątkowych zrezygnują z zatrudnienia w sektorze publicznym. Takie stanowisko prezentowali lekarze orzecznicy ZUS, radcowie prawni zatrudnieni w urzędach oraz notariusze. Opór społeczny okazał się na tyle duży, że strona rządowa zrezygnowała z objęcia obowiązkiem tych ostatnich. Ustąpiono również pod naciskiem organizacji pozarządowych, wykreślając z projektu ustawy przepisy o karach za tzw. uporczywe domaganie się informacji publicznej. Tutaj muszę przyznać, że od dawna nie widziałem sytuacji, w której tak wiele organizacji pozarządowych przedstawiało zbieżne stanowiska.
Jeżeli do powyższych kwestii dodamy burzę medialną, jaką wywołało uregulowanie statusu tzw. sygnalistów, czyli osób, które informują służby o nadużyciach i korupcji w swoim miejscu pracy, oraz objęcie takich osób daleko idącą ochroną, w zasadzie wskażemy wszystkie tematy objęte projektem ustawy o jawności życia publicznego, którymi żyją media.
Tymczasem projektowana ustawa zawiera jeszcze co najmniej dwie kwestie, które warto poruszyć. Pierwsza dotyczy rozszerzenia listy osób, wobec których stosuje się zakazy prowadzenia działalności gospodarczej ze względu na zasiadanie w zarządach spółek z udziałem podmiotów publicznych. Druga odnosi się do wprowadzenia obowiązku wdrażania przez przedsiębiorców rozwiązań antykorupcyjnych wraz z surowymi konsekwencjami w przypadku niedopełnienia tego obowiązku.
Według międzynarodowego Indeksu Percepcji Korupcji (Corruption Perception Index) pierwsze miejsce wśród najmniej skorumpowanych państw zajęły ex aequo Dania i Nowa Zelandia. Polska znalazła się dopiero na 29. pozycji. Wciąż daleko nam pod tym względem także do Niemiec i państw skandynawskich, dlatego jestem gorącym zwolennikiem rozwiązań mających na celu zwiększenie transparentności finansowej podmiotów publicznych, albowiem realnie zapobiegają one korupcji. Do osób kierujących podmiotami publicznymi powinny znajdować zastosowanie ograniczenia współpracy z innymi podmiotami. Zasadniczym ich celem powinno być zmniejszenie ryzyka, że zarząd spółki z udziałem podmiotu publicznego będzie podejmował działania faworyzujące niektóre podmioty w sposób nieuprawniony. Obawiam się jednak, że znaczące rozszerzenie liczby osób podlegających takim ograniczeniom może spowodować, że najlepsi menedżerowie odejdą do sektora prywatnego, a w dłuższej perspektywie oczekiwania finansowe kandydatów do objęcia tych funkcji będą bardzo wysokie. Zastanawiając się nad tym, ilu podmiotów mogą dotyczyć omawiane przepisy, sięgnąłem do wykazu spółek z mniejszościowym udziałem Skarbu Państwa za rok 2015. Z wykazu tego wynika, że spółek takich jest około 160. Do tego należałoby doliczyć trudną obecnie do ustalenia liczbę spółek z udziałem jednostek samorządu terytorialnego, jak również spółki, w których opisywane „spółki zobowiązane" posiadają więcej niż 10 proc. kapitału zakładowego bądź akcji.
Wraz z wejściem w życie ustawy o jawności życia publicznego co najmniej kilkuset prezesów, wiceprezesów oraz członków zarządów spółek zostanie objętych ograniczeniami między innymi polegającymi na braku możliwości wykonywania jakichkolwiek odpłatnych zajęć dla spółek prawa handlowego, posiadania większej liczby akcji czy też prowadzenia działalności gospodarczej innej niż działalność rolnicza. Wydaje się, że zastosowanie innych, mniej restrykcyjnych środków pozwoliłoby równie skutecznie ograniczyć ryzyko korupcji czy klientelizmu.