Dlatego zdaję sobie sprawę, że to podsumowanie roku 2017 – choć oparte na prawdziwych i publicznie dostępnych danych – nie przebije się do świadomości większości czytelników „Parkietu". Nie zwalnia mnie to jednak z obowiązku przedstawienia najistotniejszych danych i wynikających z nich wniosków.
Najważniejszym zadaniem rynku kapitałowego jest transformacja kapitału. Proces ten polega na transformacji oszczędności w realne inwestycje mające przynieść zyski w przyszłości. Osoby, które decydują się na odłożenie konsumpcji i mają wystarczająco duży apetyt na ryzyko, powierzają swe środki przedsiębiorcom, którzy starają się je pomnożyć. Najwyższą znaną dotychczas formą tego typu operacji była giełda papierów wartościowych, która z jednej strony pozwalała na uczestnictwo w zyskach przedsiębiorstw, z drugiej zaś ograniczała ryzyko poprzez stosowne wymogi dotyczące dopuszczania spółek do obrotu oraz ujawniania inwestorom informacji dotyczących wykorzystywania ich pieniędzy.
Opisany proces jest bardzo korzystny dla obu stron, tj. inwestorów i emitentów, a także dla całej gospodarki, gdyż pozwala na sfinansowanie wielu przedsięwzięć, najczęściej innowacyjnych, które nie mogłyby zdobyć środków w inny sposób. Proces ten zachodzić może jednak tylko wówczas, kiedy spółki emitują nowe akcje, tj. na rynku pierwotnym. Obrót akcjami „używanymi" na rynku wtórnym polega jedynie na transferze środków pomiędzy inwestorami i wprost nie przekłada się na rozwój gospodarki ani samego rynku.
Ten przydługi wstęp potrzebny był do wskazania, iż najczęściej cytowane statystyki w ogóle nie dotyczą sedna rynku kapitałowego, tj. procesu transformacji kapitału. Najczęściej podawaną wielkością nie jest napływ kapitału do spółek, ale liczba debiutów. Dzieje się tak dlatego, że właśnie dane dotyczące debiutów stawiają nasz rynek w stosunkowo korzystnym świetle, choć warto dodać, że to korzystne światło wynika z pewnej manipulacji. Publicznie bowiem za mijający rok podawana jest liczba 12 debiutów, ale przecież ważna jest liczba debiutów netto, tj. z uwzględnieniem delistingów. Dlatego z przykrością muszę napisać, iż tak naprawdę w roku 2017 liczba debiutów wyniosła minus 8.
Jeśli spojrzymy na tę kwestię wartościowo, to znów możemy się spotkać z propagandą sukcesu – wszak wartość IPO wyniosła prawie 7,5 miliarda złotych, możemy odtrąbić sukces powrotu do lat świetności warszawskiej giełdy. Ale są dwie kwestie, których nie chcemy zobaczyć. Pierwsza z nich to fakt, że z giełdy zniknęły spółki o wartości ponad 8 miliardów. Czyli netto wartość IPO wyniosła minus 600 milionów. Druga kwestia dotyczy tego, że dane składające się na wartość IPO niekoniecznie napawają optymizmem, o czym dalej.