Rok 2017 nie był najgorszym na giełdzie. O ile jednak największe spółki radziły sobie bardzo dobrze, o tyle średnie rosły w zasadzie tylko w styczniu, a małe do wiosny. Te ostatnie od wiosny do końca roku systematycznie taniały. W relacji do indeksów amerykańskiej giełdy był to słaby rok, szczególnie że w pierwszych jego miesiącach można było mówić o powrocie kapitału na rynki wschodzące.
Ten rok niekoniecznie będzie lepszy. Nawet jeśli utrzyma się dobra globalna koniunktura, czeka nas zacieśnienie monetarne – Fed będzie przyspieszał jego tempo, Chiny próbują walczyć z nadmiernym zadłużeniem, stopy też podniesie kilka innych banków centralnych. Tymczasem globalne rynki są w dziewiątym roku hossy, wyceny są wysokie lub bardzo wysokie, a na Wall Street w 2017 r. nie było ani jednej ponad 5-proc. korekty. To wszystko sprawia, że do akcji należy podchodzić ostrożnie, a w tej sytuacji warto rozważyć dywersyfikację portfela. Jedną z możliwości w tym zakresie dają surowce, a dokładnie surowce rolne.
Surowce co do zasady traktowane są jako dobre uzupełnienie portfela inwestycyjnego, ponieważ zmiany ich cen charakteryzują się niską korelacją z innymi grupami aktywów, a to pozwala na optymalizację wyników portfela, jeśli nie przez podniesienie oczekiwanej stopy zwrotu, to choćby przez redukcję ryzyka. Ta cecha szczególnie dotyczy surowców rolnych, bo o ile np. złoto jest dość mocno skorelowane z rynkiem obligacji, a ropa wykazuje korelację z rynkami akcji, o tyle surowce rolne mogą być co najwyżej skorelowane ze sobą. To bardzo duży atrybut w sytuacji, gdy polityka największych banków centralnych doprowadziła do długich okresów pozytywnej korelacji pomiędzy rynkami akcji i obligacji, utrudniając typową alokację aktywów. Mówiąc prościej, w przeszłości z reguły bywało tak, że gdy mieliśmy hossę na rynku akcji, obligacje traciły, jednak zapewniały portfelowi bufor w sytuacji przeceny na rynku akcji. Fed, EBC i inne banki centralne wtłoczyły takie ilości pieniądza do systemu finansowego, że wygenerowały bardzo silną hossę zarówno na rynkach akcji, jak i obligacji, co rodzi istotne ryzyko, że w momencie zacieśnienia obydwie te grupy aktywów będą przegrane.
Tak się składa, że surowce rolne są aktualnie również bardzo atrakcyjnie wycenione, czego nie można powiedzieć o niemal żadnej innej grupie aktywów. Zarówno indeks cen eksportowych amerykańskich produktów rolnych, jak i podobny indeks liczony dla światowych rynków przez MFW znajdują się poniżej swoich 10-letnich średnich. Jednak niektóre z towarów zostały mocniej przecenione niż inne. Z rynków, które mogły w 2017 r. znaleźć dno, wymieniłbym kawę, kakao, cukier i kukurydzę. Wszystkie one mają dwie wspólne cechy. Pierwszą z nich jest dobre zaopatrzenie bieżącej konsumpcji, najczęściej w wyniku bardzo dobrych zbiorów. Strona podażowa ma kluczowe znaczenie dla zmian cen towarów rolnych, gdyż z roku na rok może dojść tu do sporych wahań, podczas gdy zmiany popytu raczej ewoluują w czasie. Drugą cechą jest skrajny pesymizm inwestorów finansowych, któremu dają wyraz statystyki pozycjonowania publikowane co tydzień przez amerykańską komisję kontraktów terminowych. W niektórych przypadkach (kawa i cukier) pozycjonowanie to jest najniższe w historii. Oznacza to, że inwestorzy niejako skonsumowali już negatywne dla cen informacje, a ewentualna zmiana sytuacji w przyszłym roku może ich zmusić do zamykania pozycji krótkich, co wywindowałoby ceny.
Po stronie fundamentalnej największą zmianą byłyby zakłócenia produkcji. Oczywiście założenie, że wystąpią one na wszystkich wspomnianych rynkach, powodując wzrost cen, byłoby dość naiwne, ale ponieważ są one co do zasady nieprzewidywalne, scenariusz zakłóceń na części rynków jest jak najbardziej możliwy. W takiej sytuacji zwyżki cen bywają bardzo mocne.