Jednym z głównych tematów tegorocznego szczytu w Davos był rozwój Gospodarki 4.0, w tym w szczególności przekształcenia w przemyśle – ewolucja w kierunku tzw. Przemysłu 4.0. Dla Polski to bardzo istotne zagadnienie. Należymy do stosunkowo nielicznej grupy krajów świata, które dobrze radziły sobie w ramach dotychczasowego modelu wytwarzania – byliśmy beneficjentami relokacji produkcji do tzw. tańszych lokalizacji, w konsekwencji przy globalnym spadku udziału wartości dodanej przetwórstwa przemysłowego w PKB u nas udział ten rósł (w ostatnich dziesięciu latach o blisko 5 pkt. proc.). Rozwój przemysłu przełożył się także na znaczącą poprawę salda handlowego – z importera netto staliśmy się eksporterem.
Sukces osiągnięty w minionych latach nie może nas jednak doprowadzić do tego, by spocząć na laurach – w przypadku zachodzącej właśnie rewolucji przemysłowej „dryf" jest najgorszą z możliwych opcji. Ewolucja globalnych procesów wytwarzania w kierunku Przemysłu 4.0 może prowadzić do stopniowej utraty przez nasz kraj międzynarodowej konkurencyjności. Wynika to z faktu, że Przemysł 4.0 prowadzi do przedefiniowania kryteriów inwestycyjnych – spada znaczenie niskich kosztów pracy, rośnie natomiast znaczenie wysokich kwalifikacji pracowników, tanich/niezawodnych źródeł energii oraz jakości otoczenia biznesowego. Dzięki automatyzacji w niektórych gałęziach przemysłu opłacalny staje się re-shoring (powrót fabryk do bogatszych krajów), a tym, którzy prześpią zachodzące właśnie zmiany, grozi wypadnięcie (na skutek braku „kompatybilności") z globalnych łańcuchów tworzenia wartości.
W kontekście wymagań, jakie stawia Przemysł 4.0, niepokoi fakt niskiego przeciętnie zaawansowania technologicznego polskich fabryk, niski poziom nakładów na badania i rozwój oraz niski poziom wysycenia rozwiązaniami teleinformatycznymi (szczególnie w średnich i małych firmach). Ograniczony poziom gotowości na Przemysł 4.0 potwierdzają międzynarodowe rankingi i porównania – indeks cyfryzacji gospodarki McKinsey&Co, indeks firmy Roland Berger czy też indeks Duńskiego Instytutu Przemysłowego wskazują, że pod względem tego przygotowania plasujemy się dziś na granicy drugiej i trzeciej dziesiątki unijnych krajów.
Biorąc pod uwagę przedstawione powyżej fakty – tj. duże znaczenie przemysłu w polskiej gospodarce, ale równocześnie ogólnie niski poziom jego zaawansowania oraz rewolucyjny charakter zachodzących globalnie zmian – potrzebujemy mocnego „popchnięcia" naszej gospodarki na drodze do Przemysłu 4.0. Mogłaby temu służyć inicjatywa/projekt współfinansowany z funduszy publicznych zbudowania pierwszej w Europie Środkowo-Wschodniej Fabryki 4.0. Takie „ćwiczenie" – wykonane najlepiej we współpracy z którymś z globalnych koncernów – pozwoliłoby przetestować istniejące u nas rozwiązania regulacyjne, infrastrukturę (w szczególności teleinformatyczną), systemy logistyczne itd. Wiadomo bowiem nie od dziś, że podstawą sukcesu w dobie Przemysłu 4.0 będzie jakość otoczenia. Nie dowiemy się, gdzie i jakie istnieją w nim luki tak długo, jak długo tego w praktyce nie przetestujemy. Zamiast więc o Przemyśle 4.0 dywagować, lepiej po prostu go u nas stworzyć! Gdy okaże się, że można, to za pierwszą Fabryką 4.0 bardzo szybko powstaną kolejne.