W ciągu ostatnich trzech tygodni przedstawiłem wiele kwestii związanych z trwającymi konsultacjami prowadzonymi przez ESMA w sprawie rewizji MAR i możliwymi zmianami tej regulacji. Dziś pora na zagadnienia związane z sankcjami.
Dyskusja dotycząca wysokości sankcji maksymalnych jest ekstremalnie trudna na poziomie zarówno krajowym, jak i międzynarodowym. Podnoszone przez SEG argumenty są dezawuowane z powodu rzekomego konfliktu interesów oraz rzekomych bezpieczników zaszytych w przesłankach wymiaru kary. Warto zatem do nich się szczegółowo odnieść.
Pozornie, argumenty te wydają się trafne – no bo przecież jeśli SEG zrzesza emitentów giełdowych, to dba o to, żeby nie stała się im krzywda. To oczywiście prawda, ale krzywdą dla spółek przestrzegających przepisów nie jest sprawiedliwa sankcja, ale to, że inni łamią przepisy prawa. Czyli w interesie członków SEG jest to, aby emitentów, którzy naruszają regulacje, spotkała zasłużona kara, żeby oszuści nie psuli obrazu rynku, żeby inwestorzy mieli przekonanie, że ich prawa są respektowane, bo tylko to daje szansę na rozwój polskiego rynku kapitałowego.
Dlatego SEG od zawsze stało na stanowisku, że ważne jest jak najszybsze zdiagnozowanie naruszenia przepisu i jak najszybsze nałożenie sankcji, aby stan naruszenia trwał jak najkrócej i w jak najmniejszym stopniu podważał zaufanie do rynku. Członkom SEG dużo bardziej zależy na ochronie inwestorów niż regulatorowi czy nadzorcy, bo przecież jeśli – w wyniku spadku zaufania – dojdzie do spadku wycen na rynku, to ani regulator, ani nadzorca nie poniosą wówczas żadnych konsekwencji. A dla spółek te konsekwencje są realne, namacalne i natychmiastowe – podniesienie premii za ryzyko, jeszcze większe problemy z pozyskiwaniem kapitału na giełdzie, jeszcze mniejsze szanse na przyciągnięcie inwestorów. Nie oznacza to jednak, że za najmniejsze naruszenie przepisów musi grozić kara śmierci, a dzisiejsze brzmienie przepisów tak, niestety, stanowi. Służą temu dwa czynniki: „workowatość" i „unijność" sankcji.
„Workowatość" polega na tym, że do jednego worka wrzucane są bardzo różne rodzaje naruszeń. Dla przykładu ta sama sankcja (4 mln zł na osobę prawną i 2 miliony zł na osobę fizyczną) grozi za kilkadziesiąt różnych potencjalnych naruszeń przepisów art. 18–20 MAR, które stanowią 5 stron tekstu drobnym druczkiem. I tymi samym sankcjami objęte są tak różne gatunkowo naruszenia jak np. brak prowadzenia listy dostępu do informacji poufnych (co rzeczywiście powinno być zagrożone wysoką sankcją) i brak procedury wydobywania od członków rad nadzorczych informacji dotyczących ich życia rodzinnego, np. narodzin dziecka (co z punktu widzenia bezpieczeństwa rynku nie ma żadnego znaczenia).