Kilkakrotnie już w moich felietonach (ostatnio w „Praca ludzi, praca robotów", „Parkiet" 26.05.2018) poruszałem kwestie automatyzacji i robotyzacji produkcji/usług oraz wpływ tego procesu na różnego rodzaju aspekty naszego życia. Jest to bardzo ważny proces, na tyle zmienia on bowiem reguły gry, że dotychczasowi wygrani (kraje o niskich kosztach pracy, takie jak Polska) mogą przestać nimi być. Zresztą perspektywa wygrani/przegrani dotyczy nie tylko wymiaru międzynarodowego, ale także lokalnego – zmieniające się zapotrzebowanie na kompetencje także w poszczególnych krajach będzie mieć istotny wpływ na to, kto (która część społeczeństwa) zyska, a kto straci.
Wracam do kwestii automatyzacji i robotyzacji nie bez powodu. Otóż obecna pandemia znacząco je przyspieszy, a wraz z tym procesy z nimi związane. I to z kilku powodów. Pierwszy ma charakter czysto ekonomiczny – będący następstwem zwalczania skutków pandemii przyrost publicznych długów sprawi, że banki centralne jeszcze silniej staną się zakładnikami sytuacji fiskalnej. W tej sytuacji koszt pieniądza pozostanie niski, niższy, niż był. Wraz z tym rosnąca i tak od jakiegoś czasu względna atrakcyjność wykorzystania kapitału (w postaci technologii) w stosunku do wykorzystania pracy jeszcze bardziej wzrośnie. Już samo to będzie bodźcem do kolejnej fali inwestycji proefektywnościowych, zastępowania pracy technologią. Efekty te zostaną jeszcze wzmocnione przez nasiloną konkurencję – pandemia nadweręży budżety gospodarstw domowych, przejściowo ograniczy inwestycje firm, tak więc efektywność stanie się kluczem do przetrwania.
Drugi z powodów przyspieszonej automatyzacji i robotyzacji ma inną naturę. Dość prozaiczną, ale w obecnej sytuacji ważną – maszyny i roboty nie chorują na koronawirusa. W sytuacji pandemii – a trzeba liczyć się z jej nawrotami – okazują się bardziej niezawodne i przewidywalne. Spowoduje to wzmożone sięganie po rozwiązania, które już są, ale jeszcze nie były zbyt powszechnie wykorzystywane. Takim rozwiązaniem są np. automatyczne czytniki zawartości sklepowych koszyków – dzięki nim wyeliminować można proces kasowej obsługi.
Trzeci powód jest częściowo powiązany z drugim. Otóż obecna sytuacja i związana z nią „potrzeba chwili" wygenerowała falę innowacyjności, która sprawia, że pojawiają się nowego rodzaju rozwiązania. Na razie traktowane są one z reguły jako „przejściowe" i/lub „zastępcze". Mają umożliwić sprawne funkcjonowanie na wypadek, gdyby liczba pracowników z tych czy innych względów została ograniczona. Często rozwiązania te nie są bezpośrednio związane z procesami produkcji (które w wielu firmach i tak są już zautomatyzowane), ale z wieloma funkcjami pomocniczymi, jak np. sprzątaniem, magazynowaniem czy logistyką. Nie ma się co łudzić, jeśli tylko te rozwiązania sprawdzą się w praktyce, szybko staną się trwałym elementem firm, staną się swego rodzaju nowym standardem.
Przyspieszona automatyzacja i robotyzacja będzie stanowić źródło dodatkowej presji, dodatkowe wyzwanie, gospodarcze i społeczne. W połączeniu z innymi elementami może paradoksalnie prowadzić do uruchomienia spirali negatywnych szoków popytowo-podażowych: niższego popytu przekładającego się na jeszcze większą presję proefektywnościową, redukcję zatrudnienia itd. To wszystko w sytuacji, gdy obecne systemy społeczno-gospodarcze wielu krajów – zwłaszcza tzw. Zachodu – i tak trzeszczą już w szwach.