Własność państwowa nie służy rentowności. Wspomniany polityk był działaczem brytyjskiej Labour Party, jej „czerwonego" skrzydła. W latach 70. XX w. miało ono w partii znaczne wpływy. Grupa radykałów uważających się nie wiedzieć czemu za marksistów twierdziła, że wszelkie zyski są niemoralne i złe, więc te ze śmierci też, nawet podwójnie. Może kalkulowali, że kiedy pogrzeby przestaną przynosić zyski – ludzie przestaną umierać.
Ci szaleńcy byli idealistami. Chcieli wszystko upaństwowić dla zasady, nie w interesie partii ani swoim. Nie o zyski walczyli, lecz z nimi. 50 lat później, w Polsce, także rośnie kult własności państwa. Skarb Państwa rozciąga wpływy na spółki ze swoim udziałem, zawłaszcza je – nie bacząc, że w niektórych jest akcjonariuszem zaledwie mniejszościowym. Państwo korzyści z tego nie ma żadnych, im gorzej zarządzane będą spółki, tym mniejsze dadzą wpływy do budżetu. Korzyści przypadają politykom sprawującym władzę: mogą obsadzać posady krewnymi i stronnikami. Bank stanowisk w zarządach i radach nadzorczych spółek z udziałem Skarbu Państwa daje rządzącym wpływy i pieniądze. Nominowani nierzadko odpalają partiom część zarobków. A opanowane przez nich spółki finansują wydarzenia polityczne, wspierają szemrane fundacje, płacą mediom wspierającym rząd za niepotrzebne reklamy. Jest to korupcja instytucjonalna, bezczelna i bezkarna.
Mnożą się różne pomysły, jak ukrócić ten brzydki proceder, zapobiec nadużyciom, wyplenić złe praktyki. Jak odpartyjnić spółki. Niektóre z tych pomysłów bywają na pozór szlachetne: trzeba powołać jakiś organ nominacyjny, który będzie odpowiadał za obsadę zarządów i rad nadzorczych spółek z udziałem państwa. Utworzyć komisję selekcyjną. Kontrolować nominacje i zarobki. Stawiać i egzekwować wysokie wymagania. Uchwalić nową ustawę. I kilka rozporządzeń. Zakazać. Wypalić żelazem! I takie tam ecie-pecie.
Lecz to nie działa i działać nie może. Skutecznym sposobem na odpartyjnienie spółek jest prywatyzacja. Społeczeństwu wprasowano w głowy, że branże strategiczne: energetyka, paliwa, zbrojenia, górnictwo, coś tam jeszcze, muszą, dla naszego bezpieczeństwa, być zarządzane przez państwo. To samo, które poległo w dziedzinach ochrony zdrowia, oświaty, kultury, finansów nie radzi sobie nawet z więziennictwem. Rozważany jest absurdalny projekt budowy państwowej sieci sklepów spożywczych. Tylko czekać, aż i u nas pojawią się pomysły upaństwowienia firm pogrzebowych. Państwo powinno być sprawnym regulatorem, lecz nie nadaje się na menedżera.
Nie sprawdza się ono także w trzeciej roli – inwestora. Dowodzi tego dramatyczny spadek kapitalizacji notowanych na GPW spółek z jego udziałem. Miliardy ulatniają się bez śladu. Co gorzej: niektóre z tych spółek straciły zdolność pozyskania kapitału w drodze emisji akcji. Najsłabsze można łączyć z silniejszymi, ale i te mogą z czasem nie unieść ogromu strat. Lecz nawet prywatyzacja nie rozwiąże wszystkich problemów.