Jesteśmy już na końcu sezonu raportowania wyników spółek za rok 2020, czyli okres naznaczony pandemią Covid-19, która wywarła w niektórych sektorach często bardzo duży wpływ na osiągane wyniki finansowe. Ponieważ skutki dla większości firm były negatywne, pojawia się pokusa, by próbować eliminować niekorzystne efekty pandemii na generowane zyski. Nową miarą finansową, która pojawiła się w okresie pandemii, jest EBITDAC, czyli zysk operacyjny przed odsetkami, podatkami, amortyzacją i koronawirusem (ang. earnings before interest, taxes, depreciation, amortization and coronavirus).

Jesteśmy już przyzwyczajeni, że EBITDA bywa publikowana w skorygowanej formie, bez uwzględniania zdarzeń jednorazowych obciążających wyniki w danym okresie. Koszty restrukturyzacji, odpisy z tytułu utraty wartości, wynik na sprzedaży aktywów, koszty integracji po akwizycji czy przegrana sprawa sądowa należą do najczęstszych przykładów zdarzeń wyłącznych z wyników okresu, by przedstawić je w powtarzalnej formie. Jak daleko te korekty sięgają i jak szeroki zakres zdarzeń mogą obejmować, jest kwestią indywidualną, zależną od podejścia zarządu oraz jego intencji w prezentowaniu swoich osiągnięć inwestorom. Niemniej inwestorzy chcą znać powtarzalny wynik spółki, który może być podstawą do wyznaczania wartości akcji w ramach wyceny mnożnikowej lub dochodowej. A nie da się ukryć, że pandemia doprowadziła do zaburzenia wyników finansowych wielu przedsiębiorstw.

Co zatem mogłoby być korygowane w wynikach z okresu pandemii? Kosztem ponoszonym przez firmy były wszelkie środki higieny i dezynfekcji, które należało zapewnić pracownikom. W dużych organizacjach wydatki z nimi związane mogły sięgać nawet milionów złotych, co jest już kwotą odczuwalną. Problemem była też absencja pracowników wynikająca z zachorowań lub obowiązkowej kwarantanny. Były to utracone godziny pracy przy konieczności ponoszenia kosztów wynagrodzeń. Dodatkowo możemy mówić o pogorszonej efektywności pracowniczej wynikającej z powszechnej pracy zdalnej. Zakłócenia dotyczyły też łańcucha dostaw, przez co towary i komponenty dostarczane do produkcji i sprzedaży stały się droższe, zmniejszając wypracowaną marżę zysku. Wszystko to jest oczywistym kosztem związanym z otoczeniem panującym w ubiegłym roku. By być spójnym, należałoby jednak skorygować również pozytywne efekty tych zmian. Przyniosły one m.in. istotne oszczędności w kosztach podróży służbowych i delegacji, wydarzeń firmowych i marketingowych, zużycia mediów i energii ze względu na pracę zdalną, a czasem też kosztach najmu. Pozytywny wpływ miały także wszelkie dotacje, zwolnienia z opłat i inne świadczenia pomocowe ze strony państwa.

Należy jednak uważać, by z korektą skutków pandemii nie pójść za daleko i nie posunąć się do nadmiernych zmian. Na pewno można przywołać choćby utraconą sprzedaż i wynikającą z niej marżę. Zamknięcie sklepów, hoteli czy problemy z realizacją kontraktów były bowiem odczuwalne przez znaczną część roku. Może również odwołane zlecenia i kontrakty, które z powodu kryzysu nie weszły do realizacji i nie pozwoliły na wykonanie wcześniejszych planów i budżetów. Tu jednak wchodzimy już w dywagacje, czy one faktycznie zrealizowałyby się w normalnym otoczeniu. Takie zmiany reprezentują już hipotetyczną rzeczywistość, która nigdy nie miała miejsca. Nikt nie wie, jakie byłyby prawdziwe wyniki, gdyby pandemia się nie zdarzyła.

Prezentacje wyników zawierające parametr EBITDAC zaczęły się pojawiać w Europie i Stanach Zjednoczonych już po pierwszym kwartale 2020 r. Należy jednak zachować ostrożność i podchodzić do nich z rezerwą. Korekty o zdarzenia związane z koronawirusem oparte są na założeniu, że mają one charakter przejściowy i po nich nastąpi powrót do skali działalności i zyskowności typowy dla normalnych czasów. Pytanie tylko, czy obecne otoczenie nie stanowi dla nas nowej normy, która zostanie z nami jeszcze na długo.