Rząd wraca do pomysłu tzw. linii bezpośrednich. Chodzi o umożliwienie tworzenia linii energetycznych łączących odbiorców przemysłowych z wytwórcami energii elektrycznej z pominięciem sieci przesyłowych i dystrybucyjnych. W połączeniu z własnym źródłem produkcji energii jak OZE mogłoby to obniżyć przedsiębiorstwom ceny energii.

Wracają zapisy

Z projektu nowelizacji prawa energetycznego i ustawy o odnawialnych źródłach energii, przygotowanego przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska na początku czerwca 2021 r., w ostatnich miesiącach zniknęły takie zapisy, aby jednak ponownie wrócić, ale już jako oddzielne przepisy. – Zdecydowano się wyłączyć przepisy dotyczące linii bezpośredniej do oddzielnego projektu legislacyjnego oraz kontynuować rozmowy z przemysłem oraz operatorami celem wypracowania optymalnych regulacji. Po konsultacjach przepisy ustawy przekazane na obrady Komitetu Spraw Europejskich zostały uzupełnione o regulacje dotyczące liberalizacji linii bezpośrednich – informuje MKiŚ. Prace prowadzi także Ministerstwo Rozwoju i Technologii w porozumieniu z MKiŚ. – Celem jest umożliwienie przedsiębiorcom jak najlepszego wykorzystania możliwości OZE - twierdzi MRiT.

Linie martwiące dystrybutorów

Linia bezpośrednia to sieć elektroenergetyczna poprowadzona bezpośrednio z własnego zakładu produkującego energię, zwykle OZE, np. do energochłonnego zakładu przemysłowego, z pominięciem tzw. sieci państwowej. – W ten sposób budujemy zintegrowaną z systemem energetycznym, wewnętrzną, odporną na ryzyka wojenne, zamkniętą sieć dystrybucyjną w firmie mikrosieci. To rozwiązanie wydaje się wskazane dla firm energochłonnych, które muszą kupować obecnie drogą energię, głównie z węgla. Dzięki linom bezpośrednim i rozwojowi własnych sieci, koszty zaopatrzenia w energię mogłyby spaść, a przede wszystkim obniżono by ślad węglowy, co jest kluczowe dla utrzymania znaczenia polskiego eksportu do innych krajów, zwłaszcza UE – mówi Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej. Nie wszystkim to rozwiązanie jednak może pasować stąd tak rozciągnięte w czasie prace nad tymi zmianami. – Stracą na takim rozwiązaniu monopoliści odpowiedzialni za produkcję energii elektrycznej oraz dystrybutorzy energii. Z tego, co słyszeliśmy wcześniej, moc, którą będzie można przesłać, będzie jednak niewielka w stosunku do potrzeb firm. Mowa była o 1–2 MW. Obecna propozycja resortu idzie w dobrym kierunku, przychyla się do stanowiska przemysłu i ogranicza rolę państwowych karteli w windowaniu cen energii – uważa Wiśniewski.

Spółki dystrybucyjne odpierają zarzuty. Polska Grupa Energetyczna, do której należy PGE Dystrybucja, podkreśla, że z punktu widzenia operatorów sieciowych, odpowiedzialnych za bezpieczną pracę sieci, konieczne jest jednak obwarowanie rozwoju linii bezpośrednich łączących wytwórcę z odbiorcą (który jest lub będzie przyłączony jednocześnie do zwykłej, powszechniej sieci), określonymi warunkami. – Mowa o gwarancjach zapewnienia niewprowadzania do sieci energii przesyłanej linią bezpośrednią od wytwórcy w sposób nieuzgodniony z operatorem oraz stosowanie sieciowych standardów technicznych do budowy linii bezpośrednich – tłumaczy biuro prasowe PGE. Wprowadzenie dodatkowej energii do sieci operatora zakłóci prace systemu energetycznego. Dochodzi także kwestia wymogów bezpieczeństwa w kontekście połączenia linii bezpośredniej ze zwykłą siecią poprzez odbiorcę oraz ewentualnej współpracy odbiorcy z operatorem.