To, że producenci energii elektrycznej w Polsce przygotowują się do rozmów z prezesem Urzędu Regulacji Energetyki w sprawie znaczącej podwyżki cen dla gospodarstw domowych, wiadomo od pewnego czasu. W nieoficjalnych doniesieniach medialnych pojawiła się nawet skala oczekiwanej podwyżki – 40 proc. Premier Morawiecki niemal od razu wykluczył taki scenariusz. Teraz okazuje się, że Grupa Enea zamierza złożyć wniosek w URE właśnie o 40-proc. podwyżkę cen. Poinformował o tym w piątek prezes giełdowej grupy Paweł Szczeszek.
Mało realne 40 proc.
– Z wypowiedzi medialnych wynika, że trudno będzie uzyskać taki wzrost, rzędu 40 proc., a nie ukrywam, że blisko tej wartości wzrostem bylibyśmy zainteresowani, aby przynajmniej wyjść na zero – powiedział prezes Enei. To oznacza, że grupa spodziewa się jednak mniejszej podwyżki niż wnioskowana.
Wyniki energetycznych firm opierających działalność na węglu zależą z jednej strony właśnie od cen prądu, z drugiej od cen praw do emisji dwutlenku węgla, które muszą nabywać. Prawa do emisji CO2 mocno ostatnio drożeją. Szczeszek nie chciał zdradzić, jakie są wewnętrzne prognozy firmy co do ich poziomu. – Powinniśmy się spodziewać najgorszego. Cena praw do emisji CO2 może być na bardzo wysokich poziomach – powiedział tylko. Jak wyjaśnił, z powodu takich oczekiwań grupa przesunęła aktualizację strategii. – Wzrost trzykrotny w ciągu 15 miesięcy spowodował, że nasze podejście do planów to zeroemisyjność. Cele poprzednie stają się narzędziem do tego, by przetrwać okres przejściowy – powiedział prezes.
Według niego grupa opublikuje nową strategię w ciągu kilku miesięcy. Oprócz źródeł zeroemisyjnych chce się w niej skoncentrować na magazynach energii, o czym już pisaliśmy.
Połaniec zdołował kurs?
Paweł Szczeszek wypowiadał się przy okazji publikacji wyników półrocza. Były one zbieżne z wcześniej publikowanymi wynikami wstępnymi. Nie zaskoczyły więc inwestorów. Mimo to w piątek kurs akcji Enei spadał.