W 1989 r. na 100 osób osiągających wiek emerytalny przypadało 456 osób w wieku produkcyjnym, w 2013 r. było to 345 osób, a według prognoz GUS w 2050 r. będą to jedynie 134 osoby. W 2060 r. ma być nawet więcej niepracujących niż pracujących, a z wyliczeń Komisji Europejskiej wynika, że stopa zastąpienia, czyli relacja pierwszej emerytury do ostatniej pensji, spadnie z dzisiejszych niecałych 60 proc. do około 25 proc. Oznacza to, że osoby dzisiaj zarabiające 4 tys. zł będą musiały żyć za 1 tys. zł. Zatem samodzielne utrzymanie się będzie w ich przypadku nierealne. O wysokość przyszłych emerytur trzeba więc zadbać samodzielnie.
Niewykorzystywane IKE i IKZE
W zwiększeniu emerytury mogą pomóc istniejące od dawna programy wspomagające oszczędzanie, takie jak indywidualne konta emerytalne i indywidualne konta zabezpieczenia emerytalnego oraz nadchodzące pracownicze plany kapitałowe.
IKE to najstarszy program, ale wciąż mało popularny. Z danych KNF wynika, że uczestniczy w nim zaledwie 960 575 osób, 5,8 proc. wszystkich pracujących. Jeszcze mniejszą popularnością cieszą się IKZE. Konta założyło dotychczas 701 401 osób, czyli 4,2 proc. pracujących. Tymczasem oba narzędzia oprócz szansy na zwiększenie emerytury dają też wyraźne korzyści podatkowe. W pierwszym przypadku jest to brak 19-proc. podatku od zysków kapitałowych, w drugim – coroczna ulga podatkowa. Można też wybrać sposób oszczędzania – mniej ryzykowny, np. dziesięcioletnie obligacje EDO, lub bardziej ryzykowny, np. fundusze inwestycyjne, od papierów dłużnych poprzez stabilne, zrównoważone aż po akcji. Można też oszczędzać, zakładając konto w biurze maklerskim i na przykład systematycznie kupując akcje spółek dywidendowych.
Roczny limit wpłat na IKE w tym roku wynosi 13 329 zł, a na IKZE 5331,60 zł i możemy z niego korzystać w ramach systematycznych wpłat, w całości lub w części.