– Od początku roku nie brakuje zdarzeń, które wpływają negatywnie na bieżące wyniki. Po długiej i mroźnej zimie przyszła powódź, która doprowadziła do ograniczenia prac na kilku naszych budowach. Nie powinno to jednak mieć wpływu na nasze oczekiwania dotyczące całego roku – zapewnia.

Popiołek informuje, że w najbliższym czasie nie należy spodziewać się tak dynamicznych zwyżek obrotów Mostostalu, jak to miało miejsce w ostatnich latach. – Należymy do grona pięciu największych grup budowlanych w Polsce, dlatego spodziewać się po nas należy wzrostu o bardziej stabilnym, raczej jednocyfrowym charakterze – mówi.

Szef Mostostalu Warszawa nie chce za to składać żadnych deklaracji w odniesieniu do zysku netto (w 2009 r. grupa miała 120,3 mln zł zysku netto, a jej rentowność netto sięgnęła 4,45 proc.). – Miniony rok był wyjątkowy pod względem wyników. Ich powtórzenie byłoby wielkim sukcesem, dlatego wolelibyśmy, by były one rozpatrywane w ujęciu długookresowym – mówi. Nie chce wyjawić, jaką rentowność może osiągać Mostostal w długim okresie. – Wielu prezesów spółek giełdowych ocenia, że zadowalająca powinna być marża netto na poziomie 2,5–3,5 proc., gdyż wskazuje ona na to, że firma dobrze sobie radzi – mówi tylko.

Popiołek informuje, że portfel zleceń Mostostalu Warszawa na 2011 r. wypełniony jest obecnie w około 75 proc. – Zapełnienie naszego portfela jest być może niższe niż u naszych konkurentów, ale wynika ono z ostrożnego ofertowania w miesiącach, gdy byliśmy świadkami bardzo dużej konkurencji cenowej – mówi. – Ceny ofertowe, a także ceny usług i materiałów budowlanych nie będą już spadać.

W efekcie firmy, które pozyskały w ostatnim czasie dużo zleceń, mogą mieć problemy z realizacją ich na założonych marżach, co może się odbić na ich wynikach już w 2011 r. – dodaje. Szef Mostostalu informuje, że w związku z silną konkurencją w dużych przetargach spółka zaczęła mocniej penetrować rynki lokalne. W najbliższym czasie położy nacisk głównie na rozwój w segmencie budownictwa energetycznego i kolejowego.