Z początkiem lipca minęły trzy miesiące od wymiany zarządu Zastalu. Koalicja tzw. reformatorów, w skład której wchodziły m.in. IZNS Iława i Rubicon NFI, wiosną tego roku po kilkumiesięcznej batalii przejęła kontrolę nad spółką, zapowiadając wyrwanie jej z marazmu. Sztandarowym pomysłem na lepsze jutro dla Zastalu miał być powrót do korzeni i uruchomienie produkcji taboru kolejowego.
[srodtytul]Nie – dla likwidacji Zastalu[/srodtytul]
Tymczasem od zmiany zarządu kapitalizacja spółki, rozdmuchana w okresie walki o władzę, kurczy się z miesiąca na miesiąc. Od styczniowego szczytu kurs akcji Zastalu spadł o ponad 50 proc., wzbudzając wśród drobnych akcjonariuszy obawy o dalszy los inwestycji. Na rynku pojawiają się plotki o możliwej likwidacji Zastalu. Monika Hałupczak, przewodnicząca rady nadzorczej, zapewnia, że taki scenariusz nie jest brany pod uwagę jako alternatywa dla wcześniejszych zapowiedzi naprawy spółki. – Wierzymy, że podejmowane przez zarząd działania będą mieć większy pożytek dla akcjonariuszy – mówi Hałupczak.
Leszek Hnat, prezes Zastalu, proszony o podsumowanie trzech miesięcy swojej prezesury w spółce podkreśla, że nie był to czas zmarnowany. Hnat obok prowadzenia swoistej inwentaryzacji Zastalu został rzucony na kolejny odcinek frontu, jakim jest Zastal Transport. Na początku 2011 r. ówczesne władze Zastalu poinformowały rynek o zamiarze sprzedaży spółki zależnej, która zajmuje się m.in. naprawami samochodów ciężarowych (prowadzi autoryzowany serwis samochodów ciężarowych MAN), jak również usługami transportowymi. Powodem miały być jej niezadowalające wyniki finansowe, ciążące całej grupie. Obecny zarząd Zastalu podkreśla, że sytuacja w spółce zależnej ma się ku lepszemu.
[srodtytul]Transport zostanie w grupie[/srodtytul]