- Na tyle, na ile pozwoli nam na to prawo upadłościowe, będziemy chcieli sprzedać wszystkie nieruchomości nieprodukcyjne – mówi w rozmowie z „Parkietem" Piotr Szymczyk, prezes znajdującego się w upadłości układowej Energomontażu-Południe. - Nasze nieruchomości są obciążone hipotekami na kwotę kilkuset milionów złotych, co utrudnia nam działania w tym zakresie. Transakcje będą możliwe dopiero po zawarciu układu z wierzycielami, gdyż prawo upadłościowe nie przewiduje narzędzi, które umożliwiłyby pozbycie się hipotek. Takie możliwości ma tylko syndyk. Analizujemy z zarządcą możliwe ruchy w tym zakresie – dodaje.
Przypomnijmy, że pod koniec czerwca sąd postanowił odebrać Energomontażowi zarząd własny. Szymczyk pozostał jednak w firmie. Został też mianowany prezesem wchodzącego w skład grupy Energomontażu-Południe Katowice (EPK), który stopniowo ma przejmować działalność operacyjną.
Kłopotliwe nieruchomości
Szymczyk przyznaje, że inwestycje w nieruchomości przyczyniły się do problemów giełdowego Energomontażu. - Spółka wybudowała w Katowicach osiedle mieszkaniowe na 220 mieszkań. Jest też właścicielem przylegających do niego gruntów. Osiedle to przez dwa lata stało puste ze względu na wysokie ceny, po jakich usiłowano sprzedawać lokale - mówi. - Zamierzamy wynająć część niesprzedanych dotychczas mieszkań. Ze sprzedażą moglibyśmy bowiem mieć problem w związku z tym, że osiedle jest obciążone hipotekami – dodaje. Informuje, że w pobliżu osiedla zlokalizowanych jest kilka uczelni, więc grupę docelową Energomontażu stanowili będą głównie studenci. - Mieszkania chcemy wynajmować po około 1 tys. zł miesięcznie, co jest konkurencyjną ceną - mówi.
Piguła informacyjna spółki Energomontaż-Południe
Szymczyk zdradza, że wykończenie lokali spółka chce sfinansować ze środków własnych i przy wykorzystaniu swoich pracowników. - Koszty nie powinny przekroczyć 300 zł za mkw. Osiedle liczy około 10 tys. mkw PUM, więc chodzi o koszty rzędu 3 mln zł na całe osiedle - mówi. - Lokale będziemy wykańczać partiami tak, by nie więcej niż pięć-sześć mieszkań czekało na wynajem. Będziemy też oczekiwać od najemców płatności za cztery-pięć miesięcy z góry - dodaje.
Nieporozumienia z Alstomem
Najważniejszą przyczyną upadłości Energomontażu w ocenie prezesa spółki było jednak praktyczne uzależnienie od jednego kontrahenta – grupy Alstom (większość prac spółka wykonywała właśnie na zlecenie tej grupy). Teraz jest z nią w sporze. - Kwota wynikająca z zaakceptowanych przez grupę Alstom faktur, które nie zostały jednak opłacone, to około 10 mln euro. Jeśli doliczyć kwoty zatrzymanych kaucji i wynik inwentaryzacji prac po zerwaniu kontraktu to mamy 13 mln euro – mówi Szymczyk. - Dodatkowo Alstom zajął nasz majątek wykorzystywany na projektach realizowanych na jego zlecenie. Całkowita kwota naszych roszczeń, to nie mniej niż 15 mln euro - dodaje. W jego ocenie Alstom szuka pretekstów do naliczania kar Energomontażowi, żeby nie uiścić tych płatności. - Korzysta też z udzielonych mu gwarancji kontraktowych na kwotę około 9 mln euro. Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł, że Alstom nie miał prawa zajmować ich wszystkich - mówi. - W związku z tym firma ma obowiązek zwrócenia do depozytu sądowego 5 mln euro. Wyrok jest prawomocny – dodaje. Zaznacza, że środki z Alstomu stanowią też ważny wątek w postępowaniu układowym. - W przypadku ich braku trudno będzie wygenerować środki z działalności operacyjnej oraz jakiejkolwiek innej działalności do układu - mówi.