Jeszcze rok temu o tej porze nastroje w branży maklerskiej były, delikatnie rzecz ujmując, nie najlepsze. Sytuacja zmieniła się jednak o 180 stopni. Brokerzy ostatnie miesiące opisują jako jeden z najlepszych okresów od lat. Wszystko to oczywiście za sprawą większej aktywności inwestorów na warszawskiej giełdzie. Do ideału wciąż jednak jest daleko. Mimo bowiem że koniunktura wyraźnie się poprawiła, to jak wynika z danych KNF, rezultat na działalności podstawowej brokerów wciąż pozostawia wiele do życzenia.
Kosztowne dostosowania
W II kwartale na maklerce (czyli głównie obsłudze inwestorów) branża poniosła stratę w wysokości 18 mln zł. Przez to, licząc od początku roku, strata zwiększyła się do 38 mln zł. Dla przedstawicieli domów maklerskich sytuacja ta nie jest wielkim zaskoczeniem.
– Wydaje się, że ożywienie na rynku, które rozpoczęło się tak na dobrą sprawę jeszcze w listopadzie, powinno mieć pozytywny wpływ na wynik osiągany na działalności podstawowej. Z drugiej strony marże niestety idą w dół, obciążenia regulacyjne są coraz większe, co oczywiście ma też aspekt kosztowy, i chociażby dlatego ta podstawowa działalność przynosi straty. Branża maklerska jest trudna i bardzo wymagająca – mówi Krzysztof Polak, dyrektor BM Alior Banku. Również zdaniem Radosława Olszewskiego, prezesa DM BOŚ, to właśnie regulacje odciskają największe piętno na kondycji maklerów.
– Największą bolączką brokerów jest konieczność ponoszenia coraz większych kosztów, związanych ze statusem licencjonowanej firmy inwestycyjnej. Nieustannie rozrastające się wymogi prawne, zarówno ze szczebla unijnego, jak i lokalnego, niosą za sobą konieczność zatrudniania coraz większej liczby specjalistów z obszaru compliance, ryzyka, audytu oraz IT – wylicza Olszewski