Piątkowa sesja była dla banków na GPW nieudana. Ton spadkom nadał Alior, którego akcje taniały nawet o 17 proc., ponad 5-proc. przecena dotknęła Millennium, Santander tracił ponad 3 proc., a PKO BP i mBank po 2 proc.
Rynek przestraszył się skali wpływu wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie zwrotu prowizji w przypadku spłacanych przed czasem kredytów konsumenckich. Alior podał, że zawiązał 57 mln zł rezerw na zwrot opłat w przypadku kredytów udzielonych przed 11 września (wtedy zapadł wyrok TSUE i od tego momentu banki zmieniły podejście na to bardziej przyjazne klientom). O ile bankowcy nie obawiają się aż tak bardzo zwrotów prowizji dotyczących już udzielonych kredytów, bo liczą, że zaledwie kilka procent uprawnionych zgłosi się po zwrot opłat (w skali sektora ich koszt może sięgnąć 0,5–1 mld zł), o tyle problemem okazuje się wpływ na przyszłe wyniki, na co zwrócił uwagę przypadek Aliora. Bank zastosował bardziej konserwatywną i kosztowną liniową metodę księgową i przyjął, że w IV kwartale negatywny wpływ wyroku TSUE na jego wynik odsetkowy wyniesie 79 mln zł. Gdyby przełożyć to na cały przyszły rok, zysk netto Aliora wyniósłby 513 mln zł – byłby o jedną trzecią niższy niż prognozowany przed uwzględnieniem tych kosztów. Jeśli inne banki przyjęłyby takie podejście, w przyszłym roku przychody sektora byłyby niższe o blisko 1,8–2 mld zł brutto. Wpływ ten byłby widoczny przez najbliższe cztery, pięć lat do spłaty kredytów, z czasem powinien maleć.
– Piątkowa reakcja rynku jest przesadzona. Rynek uwierzył, że inne banki będą księgować w taki sam sposób jak Alior, czyli liniowo w czasie, co jest bardziej kosztowne. Co do tego nie jestem przekonany, sprawa nie jest przesądzona, toczą się dyskusje z audytorami i UOKiK. Być może inne banki mogłyby zastosować księgowanie efektywną stopą procentową, znacznie mniej kosztowne – mówi Kamil Stolarski, analityk Santander Biura Maklerskiego.