Jednak instytucja ta – podobnie jak Millennium i Santander – nie podjęła jeszcze decyzji o zaproponowaniu klientom porozumień według tej propozycji. Ma to być przedmiotem dalszej analizy i dyskusji z organami nadzoru. Najpierw mBank przeprowadzi test na niewielkiej grupie klientów. – Musimy się przekonać, jak ten proces może wyglądać, bo będzie operacyjnie bardzo skomplikowany. Zamknięcie sagi frankowej byłoby pozytywne, moglibyśmy wreszcie spojrzeć w przyszłość, teraz sprawa ta zajmuje nawet 20–25 proc. mojego czasu – mówi Stypułkowski.
Propozycja przedstawiona na początku grudnia przez Jacka Jastrzębskiego, szefa KNF, zakłada, że banki rozwiążą problem frankowy, oferując klientom ugody, aby uniknąć fali pozwów sądowych. Chodzi o przewalutowanie tych kredytów po kursie z dnia zaciągnięcia i potraktowanie ich tak, jakby od początku były w złotych (oparte na WIBOR i marżach z tamtych lat).
Szef mBanku ocenia, że rozwiązanie UKNF „broni się", bo wprawdzie wspiera istotnie frankowiczów, ale nie faworyzuje tej grupy i traktuje jak kredytobiorców złotowych. Zaznacza, że musi bankom dawać długoterminową pewność prawną, tzn. ugody nie mogą być w przyszłości kwestionowane. Wyjaśnienia wymaga też samo odwrócenie pozycji walutowej, która powstałaby po konwersji. Stypułkowski ocenia, że przed 25 marca, gdy Sąd Najwyższy ma udzielić odpowiedzi na kilka ważnych pytań w sprawach frankowych, raczej nie będzie istotnej liczby zawieranych ugód. Zarząd mBanku poinformował, że koszt ewentualnych ugód nie obciąży wyników banku za 2020 r., bo kierownictwo na tym etapie nie ma jeszcze odpowiednio dużo informacji. Bank nie rozważa opóźnienia publikacji raportu rocznego (ma się ukazać 26 lutego). Zarząd wskazuje, że za wcześnie na podawanie terminu walnego zgromadzenia, któremu zostanie przedstawiona sprawa ugód. Zwykle odbywało się ono pod koniec marca, tym razem odbyłoby się po orzeczeniu SN.
mBank, mający 13,6 mld zł hipotek frankowych, szacuje łączny koszt ugód według propozycji KNF na 4,7 mld zł w przypadku konwersji tylko portfela aktywnego i 5,4 mld zł w razie objęcia także tych spłaconych kredytów. Według prezesa w dwóch skrajnych scenariuszach rozwiązania problemu koszt dla banku mógłby wynieść od 800 mln zł (średni kurs NBP) do 15 mld zł (w razie unieważnienia umowy i odmówienia bankowi prawa do opłaty za korzystanie przez klienta z kapitału).