Główne amerykańskie indeksy konsekwentnie kontynuują ruch w dół, a jego dynamika nie słabnie. W trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia S&P 500 zniżkował o nieco ponad 3 proc., podobnie jak na przełomie kwietnia i maja. Znajduje się on na poziomie najniższym od końca marca 2021 r., a od początku roku traci już ponad 18 proc. Obroniony przed tygodniem okrągły poziom 4000 pkt w ostatnich dniach został z łatwością przełamany przez niedźwiedzie, które zyskały nad nim przewagę wynoszącą 100 punktów. Po siedmiu tygodniach spadków z rzędu nie widać chęci do niewielkiego choćby odreagowania, a ściślej rzecz ujmując, chęć może i jest, ale byki nie mają siły, by je wyprowadzić.
Widmo recesji straszy
Bardzo podobnie prezentuje się średnia przemysłowa. Dow Jones tracił do czwartku prawie 3 proc., a od początku roku idzie w dół o 14 proc. W jego przypadku podjęcia prób obrony można upatrywać w okolicach 30 000 pkt, a więc po pogłębieniu spadkowej tendencji niemal o 4 proc. W najgorszej sytuacji znajduje się segment firm technologicznych. Nasdaq Composite poszedł w dół o 3,5 proc., a od początku roku zniżkuje o ponad 27 proc. i najwyraźniej jest jeszcze przestrzeń do pogłębienia tej tendencji. Co ciekawe, nieśmiała próba odreagowania spadków nastąpiła w segmencie małych spółek. Russell 2000 szedł do czwartku w górę o symboliczne 0,2 proc.
Tym, co najbardziej „gryzie" amerykańskich inwestorów w ostatnim czasie, jest zwiększające się zagrożenie recesją. Prawdopodobieństwo jej wystąpienia w horyzoncie najbliższych dwóch lat analitycy Goldman Sachs szacują na 35 proc., a ekonomiści z Morgan Stanley oceniają, że ryzyko nadejścia recesji w ciągu dwunastu miesięcy wynosi 25 proc. Nie są to może prognozy katastroficzne, ale należy pamiętać o niebezpiecznym połączeniu osłabienia gospodarki z wciąż wysoką inflacją, z którą Fed musi walczyć, zaostrzając politykę pieniężną. Taka mieszanka czynników nie może korzystnie wpływać na nastroje na giełdach.
Obraz sytuacji na amerykańskim rynku finansowym należy uzupełnić o bardzo interesujące obserwacje dotyczące waluty i długu. Indeks dolara, po kilkutygodniowym nieprzerwanym rajdzie, wszedł w fazę dość dynamicznej, największej od lutego, spadkowej korekty. Jednocześnie drugi tydzień z rzędu trwają wzmożone zakupy obligacji skarbowych, wskutek czego rentowność papierów dziesięcioletnich zeszła poniżej 3 proc., a próby powrotu powyżej tej bariery okazują się nieskuteczne. Być może oba zjawiska, czyli osłabienie dolara i wzrost cen obligacji, to tylko ruchy korekcyjne, niemniej jednak warto uważnie obserwować rozwój sytuacji w obu segmentach.
Na głównych giełdach europejskich handel w ostatnich dniach toczył się w znacznie spokojniejszej atmosferze, choć tu także trudno mówić o nadmiarze optymizmu. Indeks we Frankfurcie poszedł w dół o 1 proc., kontynuując trwający od sześciu tygodni trend boczny, z niewielkim spadkowym nachyleniem. Od początku roku DAX traci nieco ponad 12 proc. Można więc powiedzieć, że zarówno w krótkiej, jak i średnioterminowej perspektywie radzi sobie lepiej niż S&P 500 czy Dow Jones. Paryski CAC40 i londyński FTSE 250 zniżkowały po 1,2-1,4 proc. i w ich przypadku tendencja spadkowa jest nieco bardziej widoczna, choć także łagodna. Zachowanie obejmującego szerokie grono europejskich firm Stoxx Europe 600 również nie nastraja optymistycznie. Do czwartku indeks ten zniżkował o 1,2 proc.