Zbliża się koniec okresu zastoju na warszawskiej giełdzie

Bliska tegorocznym minimom zmienność na rynku akcji sugeruje, że lada chwila powinny się rozstrzygnąć dalsze losy wielomiesięcznego trendu wzrostowego. Choć wciąż wiele przemawia za jego kontynuacją, to warto być też przygotowanym na inny scenariusz

Publikacja: 10.10.2009 01:02

Zbliża się koniec okresu zastoju na warszawskiej giełdzie

Foto: PARKIET

Wbrew słyszanym często obawom, korekta na rynku akcji wciąż ma „płaski” kształt. Po sześciu miesiącach niemal nieprzerwanego marszu na północ właściwie jedyne, na co dotąd zdobyły się niedźwiedzie, to kilkudniowa wyprzedaż na przełomie sierpnia i września. Przecena wyznaczyła początek korekty długoterminowego trendu wzrostowego, ale nie zdołała (na razie) doprowadzić do poważniejszego uszczerbku w stanie posiadania inwestorów.

Na gruncie analizy technicznej trwającą od ponad miesiąca płaską korektę można określić jako konsolidację lub średnioterminowy trend boczny. Górnym ograniczeniem owej konsolidacji jest sierpniowy szczyt WIG-u (39 185 pkt), stanowiący jednocześnie tegoroczne maksimum i najwyższy punkt trendu wzrostowego. Od dołu zaś konsolidację ogranicza dołek z 2 września (35 784 pkt), w przybliżeniu pokrywający się z kolejnym minimum z 14 września.

[srodtytul]3,4 tysiąca pkt[/srodtytul]

Zgodnie z teorią analizy technicznej i doświadczeniem, konsolidacja to przysłowiowa cisza przed burzą, czyli faza poprzedzająca silny ruch notowań. Zasięg owego spodziewanego ruchu w przypadku WIG-u powinien teoretycznie wynieść około 3,4 tys. pkt (licząc od granic konsolidacji), tyle bowiem równa się szerokość trendu bocznego (odległość między wspomnianymi poziomami wsparcia i oporu).

Wydaje się jednocześnie, że moment rozstrzygnięcia i wybicia z konsolidacji jest już bardzo bliski. Świadczy o tym szybko malejąca dzienna zmienność notowań w ostatnich tygodniach. Aby to zobrazować, stworzyliśmy prosty wskaźnik, najpierw obliczając procentową różnicę między dziennym maksimum i minimum WIG-u dla każdej sesji, a następnie wyznaczając 10-sesyjną średnią kroczącą. Po sesji czwartkowej wskaźnik ten wynosił zaledwie 1,4 proc. (innymi słowy: tyle przeciętnie w ostatnich 10 dniach wynosiła dzienna rozpiętość notowań). Dla porównania, jeszcze na początku września wskaźnik sięgał 2,4 proc., co świadczy o szybko malejącej od tego czasu zmienności (aby uczynić porównanie jeszcze bardziej wymownym, wspomnijmy, że w kulminacyjnym momencie kryzysu finansowego przed rokiem wskaźnik dotarł aż do 5,3 proc.).

[srodtytul]Alarmująco niska zmienność[/srodtytul]

Kluczowy jest fakt, że obecny poziom dziennej zmienności jest porównywalny z ostatnimi minimami z połowy lipca (1,3 proc.) i z początku stycznia (1,5 proc.). W obu tych przypadkach tak niska dzienna rozpiętość notowań była zapowiedzią silnego ruchu notowań i „wyłamania się” WIG-u z konsolidacji, czemu towarzyszyło ożywienie handlu i ponowny wzrost zmienności.

O ile więc dość jasne wydaje się to, że rozstrzygnięcie jest blisko, o tyle pozostaje jeszcze „tylko” jedna niewiadoma – kierunek wybicia z konsolidacji.

Sama analiza zmienności nie daje odpowiedzi na to pytanie – podczas gdy w lipcu niska rozpiętość notowań zapowiadała ruch w górę, to w styczniu było zupełnie odwrotnie. Poniżej przedstawiamy oba przeciwstawne scenariusze rozwoju sytuacji. Pocieszające dla inwestorów jest to, że w momencie przebicia przez WIG któregoś z kluczowych poziomów (wsparcia albo oporu) będzie można łatwo zdiagnozować sytuację.

[srodtytul]Wybicie w górę?[/srodtytul]

Przebicie przez WIG kluczowego poziomu oporu, będącego górnym ograniczeniem konsolidacji (39 185 pkt), to nie jest scenariusz nierealny. Powód jest prosty – skoro konsolidacja stanowi korektę nadrzędnego (długoterminowego) trendu wzrostowego, to zgodnie z teorią większe są szanse na to, że wybicie nastąpi zgodnie z kierunkiem owego trendu (w górę) niż w przeciwną stronę. Gdyby tak się faktycznie stało, to minimalny poziom docelowy fali wzrostowej można by szacować na prawie 42,6 tys. pkt (łatwo go obliczyć, dodając szerokość konsolidacji do sierpniowego szczytu). W takim przypadku WIG znalazłby się na poziomie lokalnego maksimum z sierpnia 2008 r. lub nawet jeszcze nieco wyżej.

Opierając się na obserwacji wydarzeń będących skutkiem wybicia z poprzedniej konsolidacji w lecie br., można szacować, że minimalny potencjał wzrostowy zostałby zrealizowany bardzo szybko – nawet w ciągu dwóch tygodni.Z fundamentalnego punktu widzenia scenariuszowi takiemu sprzyja wiele czynników. Trudno już dyskutować z tezą, że amerykańska i światowa gospodarka wychodzą z fazy recesji i wkraczają na drogę ożywienia (wydarzeniem minionego tygodnia był skok wskaźnika ISM, obrazującego koniunkturę w amerykańskim sektorze usług powyżej 50 pkt). To z kolei skłania inwestorów do zwiększania oczekiwań względem wyników finansowych spółek. Sprzyja temu zresztą trwający IV kwartał, w którym stopniowo powinien zacząć ujawniać się efekt bazy.

Ponieważ okres od IV kwartału 2008 do II kwartału 2009 był wyjątkowo niekorzystny dla wyników przedsiębiorstw, to tym łatwiej będzie o poprawę w ujęciu rok do roku w okresie od IV kwartału 2009 do II kwartału 2010. Początek 2010 r. powinien już przynieść potwierdzenie tego zjawiska w oficjalnych danych ze spółek.

[srodtytul]A może w dół?[/srodtytul]

Mimo sprzyjającego otoczenia makroekonomicznego zbytnią pewnością siebie byłoby ignorowanie ewentualnych negatywnych sygnałów płynących z rynku. Wynika to z prawidłowości, zgodnie z którą rynek akcji dyskontuje zjawiska gospodarcze znacznie szybciej, niż znajdują one potwierdzenie w oficjalnych danych i w prognozach ekonomistów (ostatnia bessa zaczęła się, zanim eksperci zdali sobie sprawę z powagi problemów gospodarczych). Gdyby wbrew optymistycznej sytuacji makro WIG przebił dolne ograniczenie konsolidacji (35 784 pkt), byłby to wyraźny sygnał zwątpienia inwestorów w lepszą przyszłość. Główny indeks warszawskiej giełdy znalazłby się bowiem najniżej od przynajmniej ośmiu tygodni (w zależności od momentu wybicia z konsolidacji), a coś takiego nie zdarzyło się jeszcze od momentu rozpoczęcia trendu wzrostowego w lutym br.

W przypadku przebicia przez WIG wspomnianego poziomu wsparcia realny stałby się szybki spadek przynajmniej do 32,4 tys. pkt (to także wyliczenia oparte na szerokości obecnej konsolidacji). Na marginesie, ciekawostką jest, że poziom ten pokrywa się w przybliżeniu z czerwcowym szczytem, który wyznaczał górne ograniczenie poprzedniej kilkutygodniowej konsolidacji.

Taki potencjalny spadek byłby najdotkliwszą od lutego falą spadkową. Do tej pory największa zniżka w trakcie tegorocznego trendu wzrostowego wyniosła 8,5 proc. (na przełomie czerwca i lipca), zaś w opisywanym scenariuszu przecena zabrałaby około 17 proc. wartości WIG względem ostatniego szczytu. Byłby to ruch na tyle silny, że można by mówić wręcz o załamaniu całego długoterminowego trendu wzrostowego.Na razie nie ma jednak racjonalnych podstaw, by obstawiać taki czarny scenariusz. Dopóki WIG tkwi w konsolidacji, szanse byków i niedźwiedzi są wyrównane. Poczekajmy na werdykt rynku.

Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?
Analizy rynkowe
Czy Święty Mikołaj zawita w tym roku na giełdę?