Czechy nie są małą Szwajcarią

Czechy są w o wiele gorszej sytuacji niż Polska - mówi Miroslav Novak, ekonomista z firmy Akcenta.

Aktualizacja: 24.06.2013 01:57 Publikacja: 23.06.2013 13:27

Czechy nie są małą Szwajcarią

Foto: Archiwum

Dane o polskim PKB w I kwartale 2013 r. okazały się  kiepskie. Polska doświadcza spowolnienia gospodarczego. Czy można się spodziewać, że w nadchodzących kwartałach to spowolnienie się zwiększy? Czy dojdzie do spadku PKB?

Spowolnienie w polskiej gospodarce nie jest tylko kwestią pierwszego kwartału czy tego roku. Było ono już widoczne w drugiej połowie 2012 r. Dane za pierwszy kwartał tylko potwierdziły, że polska gospodarka nie jest w dobrej kondycji. W porównaniu z wieloma innymi państwami Europy jej stan jest wciąż jednak dosyć dobry. Nie sądzę, by polski PKB spadał w nadchodzących kwartałach, ale nie spodziewam się również jakiejś większej poprawy w polskiej gospodarce. Wzrost gospodarczy w Polsce powinien wynieść w tym roku około 1 proc.

Sąsiednie Czechy są już od dłuższego czasu pogrążone w recesji, do czego przyczyniła się gorsza koniunktura w eksporcie oraz fiskalne „zaciskanie pasa". Czy tutaj również nie należy się spodziewać w tym roku dużej poprawy?

Czechy są w o wiele gorszej sytuacji niż Polska. Recesja utrzymuje się tam od prawie dwóch lat i nie wygląda na to, by w tym roku nastąpiła duża poprawa. Ponieważ recesja trwa już bardzo długo, można się spodziewać lekkiego odbicia w drugiej połowie roku. Cały rok będzie jednak dla czeskiej gospodarki na minusie. To że jest ona i będzie jeszcze przez jakiś czas w recesji, będzie oczywiście miało negatywny wpływ na rynek pracy.

Co mogą zrobić czeski rząd i bank centralny, by złagodzić sytuację? Czeski Bank Narodowy chyba już nie ma pola do dalszego cięcia stóp...

Rzeczywiście, stopy procentowe w Czechach są praktycznie na zerze. Główna stopa Czeskiego Banku Narodowego wynosi 0,05 proc. i nie ma tutaj pola do dalszego luzowania polityki pieniężnej. Bank centralny wyraźnie zaznaczył, że nie będzie dążył do ujemnych stóp procentowych. Od ponad pół roku ta instytucja mówi, że nie może już luzować polityki pieniężnej za pomocą stóp procentowych, ale ma możliwość luzowania za pomocą wpływania na kurs korony w stosunku do euro.

Czy w Polsce jest miejsce na dalsze luzowanie polityki pieniężnej?

W Polsce na pewno jest. Stopy procentowe są wciąż na wysokim poziomie w porównaniu z innymi krajami. Głównym celem RPP jest utrzymanie stabilności cen na poziomie 2,5 proc. Inflacja w Polsce jest obecnie niska, w okolicach 1 proc., i nie widać było w ostatnich miesiącach żadnej wyraźnej presji inflacyjnej. To otwiera drogę do dalszego luzowania polityki pieniężnej. Nie wiem jednak, czy będzie miało to jeszcze jakiś pozytywny wpływ na gospodarkę.

Złoty osłabł do najniższego od kilkunastu miesięcy poziomu wobec euro i dolara. Co ma wpływ na takie osłabienie? Czy to tylko realizacja zysków przez inwestorów? Czego można się spodziewać w nadchodzących miesiącach?

Przez kilka poprzednich miesięcy kurs złotego utrzymywał się w przedziale 4,10–4,20 zł za euro. Przekroczenie którejś z tych granic było tylko kwestią czasu. Obniżki stóp przez RPP sprawiły, że bardziej prawdopodobne stało się osłabienie złotego. Dodatkowo zadziałały kiepskie dane z gospodarki. Osłabienie polskiej waluty pod koniec maja było również związane z czynnikami technicznymi. Podobne zjawisko zaszło w przypadku forinta. Co ciekawe, czeska korona w tym czasie się umacniała.

Część analityków już w trakcie zeszłorocznej eskalacji kryzysu snuła wizję korony czeskiej jako nowej waluty „bezpiecznej przystani". Wskazywano, że Czechy, mimo recesji, mogą być małą regionalną Szwajcarią. Na ile realna jest ta wizja?

Nie sądzę, by się to sprawdziło. Czechy mogą być jedynie taką malutką Szwajcarią na skalę regionu. Złudzenie o Czechach jako „bezpiecznej przystani" wynikało w zeszłym roku głównie z tego, że w Czechach były bardzo niskie stopy procentowe – mniej więcej na takim poziomie jak w strefie euro. W Polsce stopy były o wiele wyższe i tam napływał zagraniczny kapitał spekulacyjny, który w chwilach pogorszenia sytuacji na światowych rynkach był wycofywany. Na polskim rynku mieliśmy więc do czynienia z większą zmiennością. Korona była zatem bardziej stabilna niż złoty. Teraz jednak nie widać w Czechach nawet cienia Szwajcarii. Istnieje duża niepewność co do przyszłych działań banku centralnego – czy będzie on interweniował na rynku walutowym.

Jak na tym tle przedstawiają się Węgry? Już tak bardzo nie straszą inwestorów, ale też nie widać tak dużych zwyżek na rynku ich obligacji jak w zeszłym roku. Co czeka węgierski rynek w nadchodzących miesiącach?

Węgry są w kryzysie już od kilku lat, a ich tempo wzrostu gospodarczego jest bardzo niskie. W przypadku Węgier mamy również więcej czynników nasilających niepewność. Jednym z nich jest polityka wewnętrzna rządu Viktora Orbana. Od kilku miesięcy mamy nowego prezesa Narodowego Banku Węgier, kraj ma problemy w relacjach z Międzynarodowym Funduszem Walutowym i Unią Europejską... Wiele z nich to problemy polityczne. Przez ostatnie dwa miesiące forint wzmocnił się wobec euro, ale po tym odbiciu bardziej prawdopodobne są spadki, na które wpływ będzie miała zarówno słaba kondycja gospodarki węgierskiej, jak i polityczne czynniki ryzyka oraz cięcie stóp przez bank centralny.  Jeśli chodzi o obligacje węgierskie, spodziewałbym się dużej zmienności na rynku. Za spadkiem ich rentowności przemawiają możliwe obniżki stóp procentowych, z drugiej strony jednak Węgry wciąż są krajem uznawanym przez inwestorów za bardziej ryzykowny.

Przez ostatnie dwanaście miesięcy, jeszcze przed zamieszkami w Stambule, napływało na turecki rynek dużo kapitału zagranicznego. Czy można się spodziewać, że polityczna niestabilność doprowadzi do odwrócenia tej fali?

W średnim terminie na pewno tak. Sytuacja polityczna w Turcji ma negatywny wpływ na zagraniczny kapitał. Trudno powiedzieć, jak sytuacja będzie wyglądała na koniec 2013 roku, ale w długim terminie, jeśli nie dojdzie tam do dużego politycznego wstrząsu, turecki rynek wciąż ma duży potencjał. Turcja jest przecież pomostem między Europą a Bliskim Wschodem.

Czy można się spodziewać, że po rozszerzeniu strefy euro o Łotwę i Litwę do eurolandu przystąpi w tej dekadzie jeszcze jakiś kraj naszego regionu?

Jest tylko jeden kraj, który mógłby coś takiego zrobić, i jest to Polska. Polski rząd jest przecież bardzo pozytywnie nastawiony do ewentualnej wymiany złotego na euro. Oczywiście teraz Polska nie spełnia jeszcze kryteriów przystąpienia do eurolandu i trudno powiedzieć, kiedy będzie mogła wejść do unii walutowej. Jeśli chodzi o Czechy, to rząd Petra Neczasa był dosyć wrogo nastawiony do ewentualnego wejścia kraju do strefy euro. Nowe wybory prawdopodobnie wygra opozycyjna socjaldemokracja, która jest raczej nastawiona pozytywnie wobec euro, podobnie jak nowy prezydent Milosz Zeman. Nie spodziewałbym się jednak wejścia Czech do eurolandu przed 2019, 2020 r.

CV

Miroslav Novák – analityk firmy Akcenta, zajmującej się obsługą transakcji walutowych. Jeden z dziesięciu najczęściej cytowanych ekonomistów w czeskich mediach. Specjalizuje się w analizie makroekonomicznej, szczególnie w problematyce kursów walutowych. Doświadczenie w bankowości zdobywał w UniCredit Group, tytuł inżyniera uzyskał w Wyższej Szkole Finansów i Administracji na Wydziale Finansów i Usług Finansowych.

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?