[srodtytul]Analiza techniczna: na Wall Street test oporu, a na GPW test wsparcia?[/srodtytul]
Ostatnie dwa tygodnie przyniosły zadziwiające rozbieżności pomiędzy tym, co dzieje się na amerykańskim rynku akcji, a wydarzeniami na GPW. Podczas gdy jeszcze dwa tygodnie temu indeks S&P 500 był o krok od przebicia dolnej granicy trendu bocznego, w jakim tkwi od marca (okolice 1250 pkt), to w ostatni czwartek znalazł się nieopodal górnej granicy tego trendu, zaledwie krok od szczytów hossy z przełomu kwietnia i maja br. Tak dramatyczny zwrot na Wall Street sprawił zapewne, że optymiści oczami wyobraźni już widzą S&P 500 na poziomie nawet 1500 pkt (w czwartek przekroczył 1350 pkt). Słuszność mieli ci analitycy, którzy w poprzednich tygodniach wskazywali na nadmiernie słabe nastroje wśród amerykańskich inwestorów (np. według ankiety AAII). Silną zwyżkę notowań w USA tłumaczyć też można na tej samej (kontrariańskiej) zasadzie odbiciem się od 2,5-rocznego minimum monitorowanego przez nas wskaźnika Citigroup Economic Surprise Index, obrazującego odchylenie danych makro od prognoz ekonomistów (odbicie to oznacza, że pesymizm wśród ekspertów sięgnął takiego poziomu, że wystarczy nawet niewielka poprawa danych, by przebić ich prognozy, a takie niespodzianki napędzają zwyżkę cen akcji).
Tak pozytywny rozwój wydarzeń na Wall Street zupełnie nie ma jednak przełożenia na koniunkturę na GPW.
WIG20 „przyssał się” w ostatnich dniach do poziomu 2800 pkt. Reakcja na piątkowe fatalne dane z amerykańskiego rynku pracy przybliżyła groźbę pogłębienia czerwcowego dołka (2783 pkt). O ile słabą postawę naszego głównego indeksu można słusznie tłumaczyć słabością koncernów naftowych i banków, a także odłączeniem prawa do dywidendy KGHM, to niestety próby szukania usprawiedliwienia stają się pozbawione sensu, jeśli spojrzymy na szeroki rynek. Gromadzący głównie małe spółki (a przecież właśnie takie stanowią większość „populacji” warszawskiego parkietu) indeks sWIG80 także nie ma się czym pochwalić. Podczas gdy na Wall Street inwestorzy zastanawiają się nad tym, czy i kiedy dojdzie do ataku na rekordy hossy, to na rynku małych firm w Warszawie uwaga skierowana jest na czerwcowy dołek. Dopóki indeks jest poniżej przebitego w połowie minionego miesiąca wsparcia (dołki intraday z marca i maja w okolicy 12,2 tys. pkt), jako realny scenariusz należy traktować kontynuację fali spadkowej. Cała nadzieja w tym, że czerwcowy dołek (11,8 tys. pkt intraday) stanie się na tyle mocną barierą, że sWIG80 odbije się od niego, tworząc optymistyczną formację podwójnego dna. To na razie jednak myślenie raczej życzeniowe niż scenariusz bazowy. O tym, w jak kiepskiej kondycji jest szeroki rynek na GPW, świadczą nasze obliczenia, z których wynika, że aż dwie trzecie wszystkich walorów jest poniżej rocznej średniej kroczącej (którą można traktować jako prosty miernik długoterminowej tendencji). Coraz trudniej jest o zarobek, coraz łatwiej jest zaś stracić na akcjach.
[srodtytul]Fundamenty: rosną szanse na wyhamowanie inflacji, ale kiedy pomoże to akcjom?[/srodtytul]