Kiepskie nastroje to skutek osłabienia fundamentów

Roczna dynamika zmian indeksu sWIG80 pierwszy raz od czasów kryzysu znalazła się poniżej zera. Nie przypadkiem dzieje się to wtedy, kiedy tempo rozwoju przemysłu jest najsłabsze od miesięcy. Analiza techniczna jednak uspokaja – za wcześnie, by uznać, że rynek jest skazany na bessę

Aktualizacja: 26.02.2017 19:07 Publikacja: 23.07.2011 03:29

Dopełnieniem opisanego w tekście modelu jest roczna średnia krocząca (jej przebieg jest zbliżony po 

Dopełnieniem opisanego w tekście modelu jest roczna średnia krocząca (jej przebieg jest zbliżony po popularnej wśród niektórych analityków średniej z 200 sesji). Podobnie jak w 2007 r. WIG20 spadł poniżej średniej po wybiciu z klina. Nie jest to jednak ostateczny sygnał sprzedaży.

Foto: GG Parkiet

Jeśli chodzi o fundamenty, najważniejszą informacją mijającego tygodnia był czerwcowy odczyt dynamiki produkcji przemysłowej w naszym kraju. Kolejny raz sektor ten rozczarował ekonomistów, tym razem wyjątkowo mocno – zmiana rok do roku wyniosła skromne 2 proc. Zresztą, nawet gdyby sprawdziły się bardziej optymistyczne prognozy analityków (rzędu 6?proc.), to dynamika w przemyśle i tak byłaby najniżej od października 2009 r. (kiedy była ujemna).

Chociaż pojedyncze odczyty produkcji potrafią być wyjątkowo chwiejne, to jednak rzut oka na wykres w dalszej perspektywie pozwala uświadomić sobie, że przemysł na dobre znalazł się w spadkowej fazie cyklu koniunkturalnego (pierwsze objawy tego zjawiska pojawiły się już jesienią 2010 r.). Na razie co prawda owa faza polega jedynie na obniżaniu się tempa rozwoju (ciągle jest to jeszcze rozwój), ale czerwcowy odczyt bardzo zbliżył nas do punktu, w którym dynamika produkcji może znaleźć się poniżej zera. Przypuszczenie to jest o tyle uzasadnione, że taki finał miała każda z poprzednich czterech faz cyklu w przemyśle – zawsze dynamika rozwoju spadała poniżej kreski, różnicą była jedynie głębokość spadku i czas utrzymywania się recesji w tym kluczowym sektorze gospodarki (pod  tym względem rekordowy był kryzys z przełomu lat 2008 i 2009).

[srodtytul]Giełda w ślady gospodarki[/srodtytul]

O wydarzeniach tych nie pisalibyśmy, gdyby nie miały ścisłego związku z tym, co dzieje się na warszawskim parkiecie. Rzecz w tym, że w długim okresie cykl koniunkturalny w przemyśle ma silne przełożenie na kierunek i tempo zmian cen akcji. Jak widać na wykresie, cykl, w jakim zmienia się roczna dynamika np. indeksu sWIG80, w przybliżeniu pokrywa się z cyklem w sektorze wytwórczym. Wybraliśmy akurat ten indeks do porównania nie tylko dlatego, że w teorii to małe spółki są najbardziej wrażliwe na koniunkturę gospodarczą w naszym kraju, ale też dlatego, że teoria ta wyraźnie przekłada się na praktykę. W ostatnich dniach sWIG80 znalazł się na poziomach niższych niż rok temu (innymi słowy – jego roczna dynamika znalazła się poniżej zera). To wymowne wydarzenie, z jakim inwestorzy nie mieli do czynienia od czasów kryzysu.

[srodtytul]10-krotna dźwignia[/srodtytul]

Zależność między giełdą i przemysłem można wyrazić poglądowo w postaci bardzo prostej formuły, według której roczna dynamika sWIG80 jest na dalszą metę równa rocznej dynamice produkcji pomnożonej przez współczynnik równy 10 (swoją drogą ten prosty model pokazuje, jak nietrafne są obiegowe opinie, według których giełda to kasyno oderwane od gospodarczych realiów – te realia jak najbardziej są uwzględniane w cenach akcji, tyle że z 10-krotną „dźwignią”). Ostatnie lata przyniosły co prawda pewne rozchwianie tej prostej zależności, które sprowadza się m.in. do tego, że kursy akcji zdają się z pewnym wyprzedzeniem dyskontować zmiany tendencji w gospodarce (wcześniej wykresy dynamiki praktycznie się pokrywały), ale nie zmienia to faktu, że koncepcja cykli pozostaje aktualna. Jednocześnie jeśli to wyprzedzenie się utrzyma, to można  przypuszczać, że inwestorzy już teraz dyskontują spadek dynamiki rozwoju przemysłu pod kreskę.

Jeszcze do niedawna taką logikę podważała bardzo mocna koniunktura w niemieckiej gospodarce, ale i u naszego największego partnera handlowego pojawiają się pierwsze oznaki zadyszki. Najlepszym tego przykładem jest piątkowy odczyt indeksu Ifo. Nastroje niemieckich przedsiębiorców po wielomiesięcznym trendzie wzrostowym (który wywindował je do rekordowych poziomów) teraz zaczynają się załamywać. Jeśli dołożymy do tego czwartkowy wstępny odczyt chińskiego indeksu PMI poniżej granicznego poziomu 50 pkt, to mamy jasny sygnał, że coraz trudniej będzie posługiwać się sytuacją w gospodarce światowej jako argumentem za utrzymaniem koniunktury w naszym kraju.

[srodtytul]Trudne pytania[/srodtytul]

W  wywodach tych wciąż pozostaje jednak problematyczna jedna istotna kwestia. Co prawda wiemy na podstawie historycznych zależności, że obecna faza cyklu niezbyt sprzyja rynkowi akcji, ale jak rozpoznać moment, w którym łagodne spowolnienie koniunktury ewentualnie przerodzi się w ostre dolegliwości? Czyli – jaka może być tym razem głębokość cyklu spadkowego?

Skoro giełda wykazuje pewną zdolność do dyskontowania sytuacji w gospodarce, to cennych wskazówek można oczekiwać ze strony analizy technicznej. Wspomniany spadek rocznej dynamiki sWIG80 poniżej zera to skutek tego, że indeks tydzień temu przebił wsparcie na wysokości dołka z listopada 2010 r., a następnie zgodnie z tym sygnałem spadł jeszcze bardziej.

Na razie nie wszystko jest jednak stracone. Dla dalszych losów gromadzącego głównie małe spółki indeksu kluczowym poziomem wydają się okolice 10,9 tys. pkt. Wsparcie to wyznaczone zostało przez minimum z czerwca 2010 r., a także serię lokalnych dołków z końca 2009 r. Już na pierwszy rzut oka ograniczenie to można uznać za barierę oddzielającą trwający trend boczny od tendencji zniżkowej.

Dopóki sWIG80 nie przekroczy tej granicy, można zakładać, że rynek dyskontuje jedynie łagodne spowolnienie gospodarcze. Pęknięcie bariery sygnalizowałoby, że scenariuszem dyskontowanym przez inwestorów jest recesja w przemyśle.

[srodtytul]Wybicie z klina i co dalej?[/srodtytul]

Uzupełnieniem obrazu sytuacji jest analiza wykresu WIG20, którego zmiany są kompromisem między kondycją naszej gospodarki (która ma z kolei decydujący wpływ na sWIG80), a światowymi przepływami kapitału i koniunkturą na rynkach surowcowych. Jak już wcześniej pisaliśmy, na wykresie indeksu dużych spółek można stworzyć model będący klarowną wskazówką co do tego, jak głęboka może być faza osłabienia. Punktem wyjścia dla tego modelu jest formacja klina zwyżkowego. W klinie takim indeks WIG20 poruszał się od połowy 2009 r. do połowy czerwca, kiedy wybił się w dół z tej formacji. Pod tym względem obecną sytuację można porównać do tego, co działo się w latach 2005–2007. Wówczas indeks także był w klinie (nieco szerszym niż ostatnio), z którego wybił się w dół w sierpniu 2007 r. Czy oznacza to, że obecne wydarzenia, podobnie jak w 2007 r., są równoznaczne z początkiem długotrwałej i bolesnej dla inwestorów bessy? Na szczęście na tak dramatyczne dla inwestorów wnioski jest jeszcze za wcześnie. Na omawiany model obok formacji klina składa się bowiem jeszcze jeden element. W 2007 r. WIG20 po wybiciu z klina natrafił na mocne wsparcie wyznaczone przez bardzo charakterystyczny punkt, jakim był szczyt z maja 2006 r. Punkt ten o tyle wyróżniał się na wykresie, że jego ustanowienie było poprzedzone euforyczną zwyżką notowań, a po jego osiągnięciu rynek pogrążył się w najgłębszej korekcie ówczesnej hossy (od maja do połowy czerwca 2006 r. indeks osunął się o prawie jedną czwartą).

Z dzisiejszej perspektywy widać, że chociaż straty z tej korekty zostały z czasem odrobione, to jednak była ona dla inwestorów swoistym sygnałem ostrzegawczym przed jeszcze większymi kłopotami, które miały nadejść dopiero rok później. W każdym razie szczyt poprzedzający korektę posłużył za wyraźny drogowskaz w połowie 2007 r. WIG20 najpierw odbił się od niego (po wspomnianym wybiciu w dół z klina), co pozwoliło nawet na chwilę ustanowić nowe rekordy. Odbicie okazało się jednak nietrwałe i w styczniu 2008 r. indeks znów testował wsparcie. Niestety tym razem byki nie zdołały go obronić. Pęknięcie wsparcia było ostatecznym sygnałem nadchodzącej giełdowej katastrofy.

[srodtytul]2600 pkt granicą trendu[/srodtytul]

Jak wobec tego prezentuje się obecna sytuacja? Za kluczowe wsparcie można – na podstawie podobieństw z sytuacją z roku 2007 – uznać okolice 2600 pkt. Tam właśnie ukształtował się szczyt z  kwietnia 2010 r. (dokładnie  2604 pkt), który poprzedzał najbardziej dotkliwą korektę hossy. Maksimum to pełni obecnie taką samą funkcję w analizie technicznej jak wspomniany szczyt z maja 2006 r. Przy okazji pokrywa się w przybliżeniu z lokalnym dołkiem z listopada ubiegłego roku, a niewiele powyżej leży minimum z lutego tego roku (2641 pkt). Gdybyśmy mieli być świadkami powtórki sytuacji z roku 2007, to WIG20 powinien najpierw dotrzeć do strefy wsparcia, po czym dynamicznie odbić się w górę. Dopiero po  ewentualnej ponownej fali wyprzedaży prowadzącej do przebicia wsparcia można by zakładać, że zaczyna realizować się pesymistyczny scenariusz dyskontowania poważniejszego spowolnienia gospodarczego. Na razie jednak jesteśmy w fazie przejściowej, w której nie musi się to spełnić.

[ramka]Czerwcowy odczyt bardzo zbliżył nas do punktu, w którym roczna dynamika produkcji może znaleźć się poniżej zera[/ramka]

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?