Dane ekonomiczne napływające z USA w ostatnich tygodniach przynoszą mieszany obraz, który jednych analityków skłania do umiarkowanego optymizmu, innych do ostrożnego pesymizmu. Co prawda stopa bezrobocia w marcu wynosiła 8,2 proc. i była najniższa od 2009 r., ale dane o produkcji przemysłowej, nastrojach konsumenckich i sytuacji na rynku nieruchomości nie skłaniają do świętowania (produkcja w marcu nie zmieniła się, indeks nastrojów konsumenckich Uniwersytetu Michigan zniżkował w kwietniu, a rynek nieruchomości wciąż pogrążony jest w zapaści). Amerykańska gospodarka nadal przechodzi fazę ożywienia – w odróżnieniu od strefy euro, która prawdopodobnie wpadła już w recesję. Jednak ożywienie jest słabe.
W piątek poznamy dane o wzroście gospodarczym w USA w I kwartale. Średnia prognoz analityków mówi, że wyniósł on 2,2 proc., co oznacza lekkie spowolnienie w stosunku do IV kwartału 2011 r. Prognozy analityków pokazują, że w całym 2012 r. amerykański PKB wzrośnie o 2,3 proc. wobec zwyżki o 1,7 proc. rok wcześniej. Czy USA mogą więc być w tym roku motorem światowego ożywienia gospodarczego? Jak bardzo poprawa koniunktury za oceanem pomoże Europie? Analitycy mówią, że raczej nie warto na to liczyć.
Złudna poprawa
Poprawę koniunktury w USA dostrzega Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Podwyższył prognozę amerykańskiego wzrostu PKB na ten rok do 2,1 proc. – jeszcze w styczniu spodziewał się zwyżki o 1,8 proc. Większa od spodziewanej aktywność gospodarcza w USA w drugiej połowie roku została wskazana przez Fundusz jako jeden z głównych powodów podwyższenia tegorocznych prognoz dla światowego wzrostu gospodarczego z 3,3 proc. do 3,5 proc. i zmniejszenia prognozy spadku PKB dla strefy euro z 0,5 proc. do 0,3 proc. Czyli nawet według tych dosyć optymistycznych prognoz ożywienie gospodarcze w USA nie wyciągnie eurolandu z nieuchronnej recesji.
Niektórzy analitycy spodziewają się, że wzrost gospodarczy w USA będzie słabszy, niż prognozuje MFW. Tym bardziej nie powinno się oczekiwać, że w tym roku Ameryka uratuje Europę przed zapaścią. – O słabości amerykańskiej gospodarki mówią m.in. dane o produkcji przemysłowej i z rynku nieruchomości. Gospodarka USA jest mocno powiązana ze światową, więc nie wpłynie to dobrze na globalne ożywienie. Spodziewam się, że w tym roku wzrost gospodarczy w USA wyniesie 2 proc. Będzie więc podobny jak w 2011 r. Nie dojdzie do znaczącego przyspieszenia. Światowy wzrost gospodarczy może być mniejszy niż 3 proc., a spadek PKB strefy euro sięgnie pewnie 1 proc. – mówi „Parkietowi" James Shugg, ekonomista z Westpac Banking Corp.
– Spodziewamy się, że w tym i przyszłym roku wzrost gospodarczy w USA wyniesie około 2 proc. Niedokończone porządki po kryzysie finansowym sprawiają, że rynek hipoteczny wciąż liże rany, a gospodarstwa domowe muszą naprawiać swoje bilansy. Będą mogły to zrobić, oszczędzając raczej, niż zarabiając na rynkach akcji i nieruchomości – wskazuje Joachim Fels, ekonomista z banku Morgan Stanley.