Zakończenie wczorajszej sesji na poziomie 2168 pkt oznacza, że w ciągu ostatnich trzech miesięcy kurs wskaźnika spadł o prawie 10 proc. Z technicznego punktu widzenia indeks „małymi krokami" zbliża się do dolnego ograniczenia trwającej już ponad pół roku konsolidacji. Bariera ta znajduje się w strefie 2100–2050 pkt. Jej ewentualne przebicie byłoby technicznym sygnałem do spadków i może wywołać gwałtowną falę wyprzedaży. Zgodnie z teorią im dłużej trwa trend horyzontalny, tym silniejsze będzie wybicie. Zwolennicy kontrariańskiego podejścia mogą jednak liczyć na odbicie i ruch powrotny w kierunku 2450 pkt. Niewykluczone bowiem, że rynek jest właśnie w fazie średnioterminowego wyprzedania i inicjatywę powinny znów przejąć giełdowe byki.

Konfrontacja z sytuacją makroekonomiczną naszej gospodarki i najbliższego jej otoczenia nie sprzyja jednak temu drugiemu scenariuszowi. Kwietniowe dane makro potwierdziły, że polska zielona wyspa traci moc. Szczególnie rozczarowały informacje o sprzedaży detalicznej, która stanowi jeden z najważniejszych raportów o stanie naszej koniunktury. Kwietniowa dynamika sprzedaży wyniosła w układzie rok do roku

10,7 proc. i była niższa niż w marcu aż o 3 pkt proc. Humorów naszym inwestorom nie poprawił też odczyt PMI dla przemysłu. Wskaźnik był niższy od prognoz i wyniósł 49,2 pkt. Przypomnijmy, że odczyt poniżej 50 pkt oznacza, że kondycja w przemyśle uległa pogorszeniu w stosunku do okresu poprzedniego. Niepokojący PMI?i słabe dane o sprzedaży detalicznej potwierdzają wyhamowanie tempa wzrostu PKB?w I kwartale. Dynamika w układzie rok do roku spadła w okolicę  3,5?proc. wobec 4,4 w ?IV?kw. 2011 r.

Techniczna i makroekonomiczna słabość nie napawają optymizmem. Zwłaszcza że problemy te dotyczą również innych europejskich gospodarek. Indeksy w Niemczech, Francji i Anglii od dwóch miesięcy obniżają pułapy notowań, a dane o gospodarkach również zaczęły przejawiać pierwsze symptomy pogorszenia koniunktury.