Jak inwestorzy, zwłaszcza ci najbogatsi, znoszą obecną sytuację na rynku? Jakie kroki podejmują?
Bardzo spokojnie. Rynek jest bardzo trudny, szczególnie dla osób z podejściem „spekulacyjnym", które czekają na większe zmiany kursów. Od pewnego czasu nie widać na GPW poprawy, co nie oznacza jednak, że na inwestowaniu nie można zarabiać.
Przy długim trendzie bocznym zmierzającym w stronę spadkowego...?
Staramy się pokazać klientom, którzy się z nami kontaktują, rozwiązania i narzędzia pozwalające zoptymalizować wyniki z portfela. Jednym z nich jest możliwość inwestowania na rynkach zagranicznych. O nich wie niemal każdy, ale niewiele osób się na ten ruch decyduje. Tymczasem jak pokazuję klientom, że od początku roku WIG20 stracił około 5 proc., a niemiecki Dax zyskał ponad 6 proc., to skłania do refleksji. Polscy inwestorzy skoncentrowani są na warszawskim parkiecie. Tymczasem przysłowiowe życie toczy się także w innych miejscach. Zdaję sobie sprawę, że część z nich może obawiać się braku informacji na czas, braku analiz czy rekomendacji. W miarę możliwości staramy się jednak zapewniać pewne wsparcie analityczne. Zresztą nie zawsze trzeba kupować konkretną spółkę, część klientów wybiera także fundusze portfelowe replikujące zmiany zagranicznych indeksów.
Czy popularnością dalej cieszą się także obligacje korporacyjne?