Wiele meczów mundialu z 2010 r., goszczącego w RPA, rozgrywanych było w godzinach pracy giełd, co stworzyło dogodne warunki do zbadania, czy rywalizacja o Puchar Rimeta wpływa na aktywność inwestorów. Wyzwanie podjęli analitycy Europejskiego Banku Centralnego. Chcąc odpowiedzieć, czy rozgrywki piłkarskie mogą rozkojarzyć rynki finansowe, eksperci EBC przeanalizowali dane z największych indeksów giełdowych 15 krajów, których reprezentacje walczyły na mundialu w 2010 r. Pod uwagę wzięto wartość indeksów giełdowych, ilość oraz wolumen transakcji przeprowadzonych w czasie mistrzostw i porównano je z danymi historycznymi.

Mniejsze obroty

To, że mundial przykuwa uwagę kibiców jest pewne. W czasie rozgrywek w RPA w sumie 3 mln ludzi obejrzało 64 mecze. Jednak siłę tego globalnego wydarzenia obrazuje liczba telewidzów śledzących poczynania piłkarzy: finałowy mecz Hiszpania-Holandia na całym świecie obejrzało ponad 700 mln osób. Wyniki badań analityków EBC pokazują, że również inwestorzy dają się ponieść piłkarskiej gorączce. Wskazuje na to wyraźny spadek aktywności na parkietach w czasie spotkań mistrzostw świata w 2010 r. W porównaniu z normalnymi warunkami, podczas mundialowych meczów średnia liczba transakcji zmalała o 45 proc. Jeszcze większy spadek odnotowano na parkietach kraju, którego drużyna grała właśnie swój mecz. W tym przypadku ilość transakcji była mniejsza nawet o 55 proc. Wielkość tego efektu różni się w zależności od kraju, jednak w każdym z badanych rynków zanotowano mniejszą ilość zawartych transakcji w czasie trwania meczów. Spadek obrotów był także potęgowany niską aktywnością animatorów rynku, co odbiło się na niższej o 30 proc. niż zwykle liczbie zapytań o kwotowanie. Można przypuszczać, że mała aktywność została nadrobiona większym wolumenem, ale jego wielkość była jeszcze mocniej redukowana (średnio o 57 proc.).

Gole, kartki i przerwa

Bazując na gromadzonych co minutę danych z sesji giełdowych, analitycy EBC dowodzą, że również bieżące wydarzenia na boisku wpływają na aktywność handlujących. Strzelenie bramki powoduje dalszy jej spadek o ok. 5 proc., co jest porównywalne ze zmniejszeniem aktywności w porze obiadowej, a redukcja wolumenu przekracza 3,3 proc. Żółte i czerwone kartki nie robią jednak wrażenia na inwestorach i nie prowadzą do dalszego spadku aktywności. Jej spadki odnotowano jeszcze przed meczem, w czasie odgrywania hymnów, kiedy liczba transakcji malała średnio o 40 proc., a wolumen o 50 proc. W czasie przerwy aktywność inwestorów nieznacznie się odbija, ale wciąż pozostaje na poziomie niższym o 35 proc. niż zwykle. Zarówno gracze piłkarscy, jak i giełdowi potrzebują czasu na?odpoczynek, bo dopiero po 30–45 minutach od zakończenia meczu aktywność inwestorów wraca do normalnego poziomu.

Z parkietu na boisko

Na podstawie raportu można sądzić, że inwestorzy giełdowi z większą uwagą śledzili wydarzenia na boisku niż na parkiecie, co przełożyło się na proces kształtowania cen akcji. Analitycy EBC dowodzą, że inwestorzy byli mniej uważni w czasie meczów niż w normalnych okolicznościach, dlatego istotne wiadomości nie były tak szybko odzwierciedlone w cenach akcji. Finansiści byli szczególnie niewrażliwi na mniej istotne wieści. Największy brak koncentracji odnotowano wobec informacji dotyczących firm, w przeciwieństwie do wiadomości płynących z konkretnych branż i rynków. Korelacja między giełdami krajów, których reprezentacja rozgrywała właśnie mecz, a światowymi indeksami zmalała o ponad 20 proc. na czas spotkania. Podobnego zjawiska nie zaobserwowano w porze obiadowej.

[email protected]