Trend spadkowy, sekwencja czarnych świec i wybicie dołem z kanału to tylko niektóre z pesymistycznych określeń, jakie przewijają się w analizach zagranicznych indeksów. Taki ton nie jest przypadkowy. Większość światowych parkietów nadal nie może otrząsnąć się po bessie z lat 2007 – 2008 i ubiegłorocznym załamaniu. Portfele inwestorów zostały spustoszone, a nad rynkami zawisło techniczne fatum.
Przedłużająca się niemoc
Jeszcze 12 miesięcy temu inwestorzy w Warszawie liczyli, że uda się pokonać psychologiczną barierę 3000 pkt i rozpocznie się rajd w kierunku poprzedniego rekordu hossy. Wakacyjne załamanie rynku szybko rozwiało te nadzieje. Wskaźnik stracił prawie 35 proc. i do dziś porusza się w szerokiej konsolidacji. Kupujący tracą siły za każdym razem, gdy kurs dociera do górnej granicy wahań w okolicy 2400 pkt. Z naszymi problemami nie jesteśmy jednak osamotnieni.
Sierpniowy krach dotkliwe potraktował też naszych zachodnich sąsiadów. Niemiecki DAX również stracił ponad 30?proc. i choć szybko zabrał się do odrabiania strat, to w ostatnim czasie powróciły gorsze nastroje. Trend wzrostowy wyhamował w połowie marca i obrał przeciwny kierunek. Znów oddala się szansa na ruch w kierunku historycznych rekordów w okolicy 8500 pkt.
Długoterminowa niemoc dotyczy też Brazylii. Mimo kilku prób wzrostowych w ostatnich latach wskaźnik Bovespa wciąż nie może wrócić na ścieżkę hossy. Dobra passa z początku roku została przerwana w marcu i znów do głosu doszli sprzedający.
Sytuacja reprezentanta Azji – japońskiego Nikkei225 – też nie jest godna pozazdroszczenia. W kraju Kwitnącej Wiśni trend spadkowy trwa od początku lat 90. Kurs dotarł niedawno do średnioterminowych minimów i próbuje wykonać silniejsze odbicie. Japońscy inwestorzy mogą w ostatnim czasie liczyć tylko i wyłącznie na krótkoterminowe okazje do zarobku.