Jak wynika ze statystyk warszawskiej giełdy, w maju właściciela zmieniły tylko 682 tytuły uczestnictwa w funduszu ETF odzwierciedlającym notowania niemieckiego indeksu DAX. W tym czasie wolumen obrotu tytułami uczestnictwa w ETF na amerykański S&P 500 przekroczył 1,9 tys., a tytułami uczestnictwa w ETF na WIG20 sięgnął niemal 62 tys.
To jednak nie oznacza, że polskich inwestorów nie interesuje to, co dzieje się na giełdzie we Frankfurcie. Ekspozycję na indeks DAX uzyskują po prostu w inny sposób – poprzez CFD, czyli kontrakty na różnice kursowe, dostępne na platformach transakcyjnych.
Jak podaje City Index, spośród CFD na indeksy giełdowe – a klienci platform transakcyjnych mają dostęp do dziesiątek indeksów z całego świata – to właśnie te umożliwiające grę na zmiany DAX są najpopularniejsze wśród inwestorów. Bardziej nawet niż CFD na WIG20. Podobnie jest na innych platformach.
Płynny i zmienny
Przyczyny zainteresowania inwestorów niemiecką giełdą nietrudno wskazać. Choć pod względem kapitalizacji nie jest to największy parkiet w Europie – wyprzedza go londyński – to jest on najbardziej płynny. Od początku roku miesięczna wartość obrotów akcjami we Frankfurcie wynosiła średnio 91 mld euro. To 8,9 proc. średniej kapitalizacji wszystkich notowanych tam w tym okresie spółek. Dla porównania – na GPW odsetek ten wynosił 3,2 proc., a w Londynie i na giełdach należących do grupy NYSE Euronext (Paryż, Bruksela, Lizbona, Amsterdam) między 5 a 6 proc.
– Dzięki wysokiej płynności rynku traderzy nastawieni na wykorzystywanie krótkoterminowych ruchów cen nie muszą się obawiać o luki cenowe – wskazuje Łukasz Wróbel, główny analityk domu maklerskiego Noble Securities.